Cześć !
Kilka miesięcy temu…
Rozmawiałem z prezesem spółki IT o tym, że kiedyś prowadził fajnego bloga.
Zapytałem, czy nie myślał o jego kontynuacji, bo na pewno wielu Czytelników (w tym niżej podpisany) chętnie przeczytałoby ciąg dalszy. Opowiadana przez niego historia urwała się bowiem tak w 1/3…
Nie chciał.
Mówił wprost, że jego zdaniem blogi to już przeżytek.
Że jak chce wydać komunikat w świat to ma od tego Facebooka, Twittera, Instagrama i inne serwisy, które dają mu zasięgi.
I wiesz co?
W pierwszej chwili przyznałem mu rację.
Gdy jednak dłużej myślałem o jego wyborze, uznałem, że krótkoterminowo może i faktycznie zrealizuje swoje cele przez serwisy społecznościowe,
ALE
patrząc w dalszej perspektywie — bez swojej własnej strony jego przekaz i treści szybko znikną w gąszczu innych treści.
Czy to jest efekt, jaki chcesz osiągnąć?
Zatrzymajmy się przy social mediach, ponieważ w ostatnich dniach wydarzyło się kilka rzeczy, które pokazują, że Twórcy wcale nie mają tam tak dobrze, jak sobie wyobrażali.
Serwisy społecznościowe perfekcyjnie opanowały sposoby na łatwe dodanie treści i przyciąganie uwagi odbiorców.
Gdy już urosły i nasyciły się ruchem, to pojawiły się opcje płatne.
Najpierw wpisy organicznie docierały do wszystkich odbiorców, później do części, a obecnie bez płacenia na reklamy ciężko dotrzeć nawet do kilkunastu procent… Nie wspominając o tym, że skuteczność reklam ciągle spada…
To już wiemy.
Co jednak zrobić w sytuacji, gdy z dnia na dzień Twoje sumiennie budowane konto w takich społecznościówkach nagle zniknie?
Historia #1 – Naukowy Bełkot
Z takim zdarzeniem walczył ostatnio kanał Naukowy Bełkot na YouTube.
Konto z ponad 630 tys. odbiorców nagle zostało wyłączone.
Twórca opisywał całe zdarzenie na Facebooku — kliknij tutaj lub w obrazek poniżej:
Kanał szczęśliwie udało się po kilku dniach (a raczej „poruszeniu nieba i ziemi” z perspektywy Twórcy) przywrócić…
Historia #2 – Niebezpiecznik
Jeszcze dziwniejszą sytuację miał też Piotr Konieczny, twórca serwisu Niebezpiecznik.pl.
Jego fanpage dostał tzw. „monetization lock” od Facebooka.
Nie można go było wyszukać, polubić, obserwować, wyświetlały się nieprzyjazne komunikaty…
Piotr w pełni opisał to zdarzenie u siebie:
Wnioski?
Te wydarzenia, choć były na innych serwisach (YouTubie / Facebook), pokazują jedną rzecz:
– że budowanie swojego biznesu na obcym terenie sprawia, że w każdej chwili możemy zostać z niczym.
Że jak zdarzy się coś dziwnego, to walczymy z algorytmami, a ciężko w dużej korporacji dostać się do konkretnego człowieka odpowiadającego za decyzję.
Że opierając biznes tylko na jednej platformie i do tego nienależącej do nas, bardzo dużo ryzykujemy.
To nie jest właściwy kierunek!
Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej!
Idealnie opisywany temat (i do tego w formie obrazkowej) przedstawił autor komiksów The Oatmeal.
Jego wpis „Reaching people on the internet in 2021” znajdziesz tutaj (lub klikając w obrazek poniżej).
Do tego dodał jeszcze piękny formularz zapisu do swojego newslettera 😎:
Na zakończenie
Opisywane powyżej sytuacje z kanałem na YouTube i fanpage na Facebooku to konkretne flagi ostrzegawcze dla każdego Twórcy.
Dlatego pomyśl o serwisach społecznościowych i ich wykorzystaniu w Twojej działalności. Czy nie za bardzo opierasz na nich swój biznes?
Na pewno nie zapominaj o dywersyfikacji źródeł ruchu.
Zawsze buduj swoje miejsce w internecie – bloga czy stronę wizytówkę, gdzie gromadzisz swoje archiwum.
Niech osoby, które tam są dowiadują się o nowościach od Ciebie jako pierwsi (czyli najpierw wyślij swój newsletter, a dopiero później pisz to samo na Instagramie czy Twitterze).
Doceniaj tych, którzy wracają bezpośrednio do Ciebie, a nie na serwis społecznościowy!
Według mnie takie działania nigdy nie wyjdą „z mody” i nie staną się przeżytkiem…
Spodziewaj się kolejnych wiadomości ode mnie na temat self-publishingu oraz sprzedaży książek w Internecie w najbliższym czasie.
—
Pozdrawiam
Krzysztof Bartnik / imker.pl