fbpx

Zapisz się! » do newslettera i odbierz Biznesplan dla self-publisherów!

„Podcasty to wciąż nienasycony rynek” – wywiad z Markiem Jankowskim

  z dnia: 28 czerwca 2022

Marek Jankowski

– Podcasty wypełniają ci czas. A my nie umiemy w tej chwili nie robić nic. Media społecznościowe przy pomocy strzałów dopaminowych wyrobiły w nas taki nawyk, że musimy być czymś zajęci. I to jest z korzyścią dla podcastów, które włączamy, jak zmywamy naczynia czy jak robimy pranie. Włączamy je, żeby nie czuć, że marnujemy czas. Nawet, jeśli ręce, nogi czy oczy mam zajęte, to uszy wciąż mam wolne – mówi Marek Jankowski, autor podcastu Mała Wielka Firma.

Bartek Przybyszewski: Ile lat temu nagrałeś swój pierwszy podcast?

Marek Jankowski, podcast Mała Wielka Firma: Zaczęliśmy z Pawłem Tkaczykiem pod koniec stycznia 2009 roku, więc… minęło 13 lat.

Można by powiedzieć, że na polskiej scenie podcastowej jesteś niemal od początku jej istnienia i widziałeś wszystko. Jak ta scena ewoluowała?

Gdy zaczynaliśmy, to w ogóle nie widziałem przed podcastami przyszłości. Smartfonów w Polsce prawie nie było, Facebook raczkował. Więc słuchanie podcastów oznaczało, że ktoś siedzi przy komputerze i słucha wydobywających się z niego dźwięków. Wydawało mi się to równie absurdalne, jak to, że ktoś będzie słuchał radia, siedząc tuż obok niego. (śmiech)

Co się zmieniło?

Wydaje mi się, że pierwszym kamieniem milowym było upowszechnienie smartfonów. Początkowo na Androidzie nie było jeszcze podcastów, ale później pojawiły się aplikacje takie jak Podcast Addict. Ponadto coraz więcej ludzi zaczęło mieć iPhone’y. Trudno tu wskazać jakiś jeden punkt w czasie, to był raczej proces.

Dużą rewolucję zgotowało temu rynkowi Spotify – w momencie, gdy weszli w podcasty. W bardzo krótkim czasie aplikacja stała się popularna na Androidach. To pomogło wejść w podcasty osobom, które nie miały iPhone’ów, w związku z czym nie miały fabrycznie instalowanych narzędzi do słuchania tego rodzaju contentu. Nagle okazywało się, że jeśli należysz do ogromnej grupy użytkowników korzystających ze Spotify, to masz pod ręką również podcasty.

Ponadto w 2015 roku zorganizowano w Warszawie pierwsze duże wydarzenie podcastowe – konferencję Polcaster. Pojechałem tam – na miejscu było z 50 osób.

Sami twórcy czy również słuchacze?

Ciężko powiedzieć. Na pewno był Paweł Przybyszewski, Borys Kozielski, z Anglii przyjechała Iza Russell, poznałem tam Michała Szafrańskiego. To była pierwsza taka impreza – ci wszyscy ludzie z tego dopiero tworzącego się środowiska spotkali się w jednym miejscu.

Podcasty są interesującym “zwrotem akcji”, jeśli chodzi o rozwój mediów. Gdy pojawiła się telewizja, mówiło się, że to medium zamorduje radio. Później internet miał zabić telewizję. A finalnie radio nie tylko nie zmarło, ale wręcz nastąpił powrót do contentu audio – właśnie poprzez podcasty. Nie da się ukryć, że rozmawiamy w trakcie podcastowej rewolucji.

Ta ewolucja rzeczywiście przebiegała od druku przez dźwięk do obrazu. Z drugiej jednak strony w jaskiniach ludzie nie pisali, tylko rysowali.

Rewolucja podcastowa jest związana przede wszystkim z tym, że nastąpiło przejście od systemu centralnie sterowanego z telewizją, która nadaje programy i musisz być o określonej porze przed odbiornikiem, do internetu, który daje ci możliwość decydowania, kiedy chcesz obejrzeć. Do ludzi poszedł jasny komunikat: masz, człowieku, więcej władzy nad mediami. Słuchasz, kiedy i czego chcesz. Sam decydujesz. Zupełna demokratyzacja rynku.

Dodatkowo jesteśmy wszyscy zmęczeni ekranami. One nas otaczają – masz smartfona, telewizor, komputer, w autobusie masz ekran, w samolocie masz ekran… To jest słabe. Ja noszę okulary od siódmego roku życia i jak idę do okulisty i mówię mu, że męczy mi się wzrok, to on mi radzi, żeby co pół godziny zrobić przerwę i spojrzeć za okno. Bo oko nie jest przystosowane do tego, żeby ciągle patrzeć na to, co jest w tej samej, bliskiej odległości. I tu wchodzą podcasty, które nie każą ci patrzeć. Możesz iść pobiegać, jechać samochodem albo obserwować chmury – a mimo to zapoznajesz się z treścią.

Po drugie: one wypełniają ci czas. A my nie umiemy w tej chwili nie robić nic. Media społecznościowe przy pomocy strzałów dopaminowych wyrobiły w nas taki nawyk, że musimy być czymś zajęci. I to jest z korzyścią dla podcastów, które włączamy, jak zmywamy naczynia czy jak robimy pranie. Włączamy je, żeby nie czuć, że marnujemy czas. Nawet, jeśli ręce, nogi czy oczy mam zajęte, to uszy wciąż mam wolne.

Sam czujesz zmęczenie bodźcami płynącymi z internetu? I prędkością informacji?

Jak najbardziej. Dostrzegam to u siebie i nie lubię social mediów. Może właśnie dlatego, że one domagają się uwagi, a nie dają poczucia spokoju. TikTok jest dla mnie wręcz przerażający. Ja rozumiem, że można tam robić wartościowe treści, ale one są tak poszatkowane i tych krótkich kawałków jest takie natężenie, że mnie to po prostu męczy. To jest jak fastfood, który na krótką metę jest fajny, ale na dłuższą czyni w organizmie zupełne spustoszenie. 

Niektórzy goście mojego podcastu mówili, że podcast to jest ostatnie miejsce, w którym można przez godzinę o czymś spokojnie porozmawiać. W radiu będą przerywać audycję reklamami i serwisami informacyjnymi, w telewizji też nie ma opcji, na YouTube też przerywa się długie treści reklamami. W podcaście natomiast wygląda to w miarę dobrze, choć na Zachodzie już audycje przerywa się reklamami.

Co robisz z tym nawałem informacji z social mediów?

Kiedyś nagrałem rozmowę z Miłoszem Brzezińskim. I on był jedną z osób, które namówiły mnie na wyłączenie wszystkich powiadomień. Od paru lat nie otrzymuję notyfikacji i dziś nie wiem, jak ludzie mogą żyć z włączonymi! To jest tak ciężkie do przetrwania… Obecnie podczas pracy często kładę telefon w osobnym pomieszczeniu i go wyłączam. Żeby on nie był za blisko, żeby nie był zbyt łatwo dostępny. Określa się to mianem tworzenia sobie warunków. Czytałeś książkę braci Heath “Pstryk. Jak zmieniać, żeby zmienić”?

Nie.

Rozpoczyna ją eksperyment z popcornem przeprowadzony w jakimś amerykańskim kinie. Ludziom wchodzącym na seans rozdawano prażoną kukurydzę. Niektórzy dostawali w wielkich pojemnikach, a niektórzy w ogromnych. Przy czym ten popcorn był specjalnie przygotowany tak, by był obrzydliwy. Smażony kilka dni wcześniej, niedosolony albo przesolony… był tak niedobry, że niektórzy szli do kasy i żądali zwrotu pieniędzy zapominając, że dostali go za darmo.

Po seansie zebrano pojemniki i sprawdzono, ile tego ohydnego popcornu ludzie byli w stanie zjeść. Te badania dowiodły, że ci, co mieli ogromne pojemniki, zjadali go więcej niż ci z mniejszymi, ale wciąż wielkimi.

Jak masz większy talerz, to więcej zjesz.

Tak, otoczenie bardzo mocno na nas wpływa. I to, że sobie wyniesiesz telefon z pokoju powoduje, że jest łatwiej. Więc po sobie utrudniać i stawiać przeszkody, skoro można to sobie to tak urządzić, żeby było łatwiej?

Powiedziałeś, że z początku średnio wierzyłeś w podcasty. Kiedy to się zmieniło? Kiedy zacząłeś myśleć o sobie jak o twórcy internetowym?

Pierwszy mały impuls, który udowodnił mi, że ktoś jednak tego słucha, przyszedł bardzo wcześnie, chyba po trzecim odcinku. To było tak, że podcast był nagrywany i wrzucany na mojego bloga i na bloga Pawła. I po trzecim odcinku jakiś słuchacz z Sao Paulo przysłał nam wiadomość głosową, w której z nami dyskutował! Czad! I to było pierwsze zdarzenie, które dowiodło, że ktoś tego słucha.

Innym razem gość ze Zgorzelca zaproponował mi i Pawłowi, żebyśmy przyjechali na organizowane przez niego spotkanie z przedsiębiorcami i zrobili prezentację, za którą on nam zapłaci. To było pierwsze wydarzenie, które dowiodło, że może się to przełożyć na jakieś pieniądze. Później okazało się, że na tym etapie mieliśmy 600 subskrybentów. A ponieważ podcastów było mało, to byliśmy w czołówce rankingu iTunes. Dziś jest to już niemożliwe z moją tematyką, bo jak tu konkurować z true crime’ami?

Był też taki moment, gdy straciliśmy serce do nagrywania, skończyły się łatwe tematy, konieczność pogłębionego researchu połączona z etatami sprawiła, że trochę się wypaliliśmy. I ta przerwa trwała długo, bo aż 20 miesięcy. Gdy w końcu zebraliśmy się, żeby coś nagrać, dostaliśmy mnóstwo wiadomości, że dobrze, że wróciliśmy, długo nas nie było, i tak dalej. Czyli ktoś zauważył naszą nieobecność.

Ale później wciąż nieregularnie nagrywaliśmy. I to mnie trochę męczyło, tym bardziej, że opowiadaliśmy słuchaczom, jak istotna jest regularność w działaniu. Chciałem to odstawić całkowicie. Skoro nie robię tego regularnie, to nie ma to sensu. To fajne hobby, ale skoro mam mieć wciąż z tyłu głowy, że nie nagrałem od iluś tygodni, to jaki to ma sens?

I gdy już byłem na krawędzi porzucenia tego wszystkiego, to pojawiła się na horyzoncie konferencja New Media Europe w Londynie – tam były obecne między innymi tematy podcastowe. Pojechałem na nią z myślą, że w jej trakcie zdecyduję, czy chcę to robić, czy dam sobie spokój. I tam było tak fajnie! Byli kapitalni ludzie, również z Polski – Michał Szafrański, Ariadna Wiczling, Marcin Hinz, Borys Kozielski, Marta Krasnodębska… I nabrałem tam takiego wiatru w żagle, że postanowiłem, że będę publikował regularnie. I od tamtego czasu – nie licząc rzadkich obsuw – zacząłem robić to co tydzień. Tak naładowała mnie ta konferencja. I od tego momentu uznałem, że to coś, czym zajmę się na poważnie.

Czy ty masz jakąś satysfakcję z tego, że podcasty weszły do mainstreamu tak mocno, że już najwięksi jutuberzy i celebryci je nagrywają? Czy czujesz, że ktoś cię wypchnie z tego rynku?

Nie, to wciąż nienasycony rynek, więc nikt mnie nie wypchnie. Jest jeszcze dużo miejsca do zagospodarowania. To, że przychodzą znane osoby do tego świata, to jest świetna informacja, bo to przyciąga nowych słuchaczy, którzy w ramach swojej aplikacji do podcastów często sięgną po coś innego.

A są jakieś wady tej sytuacji?

Można powiedzieć, że poprzez tę komercjalizację zanika duch pionierskości, spontaniczności. Ja sam pracowałem w radiu i pamiętam, jak radio było dużo bardziej naturalne, mniej zaprogramowane niż jest dzisiaj. Dzwonili na antenę ludzie, którzy może i niekiedy nawet przynudzali, ale było to jakieś. Dziś jest często nijakie w swojej profesjonalności. I to samo dzieje się w świecie podcastów – pojawia się coraz więcej audycji, które są raczej produktami medialnymi nastawionymi odgórnie na sprzedaż.

Ale i w tej działce są znakomite podcasty – można zrobić coś komercyjnego na wysokim poziomie. To pokazują i polskie, i zagraniczne przykłady. Treści premium, tworzone na przykład na zlecenie BBC, są świetne. Audible robi to samo.

Czym z punktu widzenia reklamodawców podcast różni się od filmu na YouTubie albo blogonotki?

Przede wszystkim tym, ile czasu użytkownik spędza z danym materiałem. Ja mam swoje treści na blogu, YouTubie i w aplikacjach podcastowych. Dokładnie ta sama treść w trzech różnych formatach. I chociaż takie porównanie nie jest do końca miarodajne, to może dawać pewien obraz. Otóż: na blogu treść zatrzymuje użytkownika na 7-8 minut. Na YouTubie na 15-18. A w formie podcastowej 40-45 minut. Niebo a ziemia!

Pomyślałem, że może tylko ja tak mam, ale nie! Michał Szafrański ma to samo, Karolina Sobańska też. Mimo że Michał zaczyał od bloga, a Karolina od YouTube’a! Dla reklamodawcy oznacza to bardziej zaangażowanych odbiorców. Dlatego reklama w podcastach jest bardzo skuteczna.

W którą stronę twoim zdaniem pójdzie polski rynek podcastowy?

Amerykanie narzucają trendy i tamten rynek jest tak rozwinięty, że byłoby to dziwne, gdyby inne nie poszły podobnym tropem. Więc na pewno będziemy kopiowali Amerykanów, jeśli chodzi o liczbę podcastów komercyjnych. Natomiast myślę, że rozwiną się możliwości techniczne. Bo technologia RSS czy format .mp3 to – delikatnie mówiąc – nie są najnowsze wynalazki. A wciąż z nich korzystamy. Pracuje się więc nad tym, żeby zrobić to trochę inaczej. Spotify podejmuje pewne próby, na przykład opcja angażowania słuchaczy przez podrzucanie im ankiet.

Są też kolejne próby tworzenia treści na wyłączność. Możliwe, że skończy się tak, jak z serwisami SVOD – mamy Netflixa, mamy Disney+, mamy HBO Max i kilka innych. I na każdym z tych serwisów są treści unikatowe, niedostępne nigdzie indziej. Z polskimi podcastami może być już niedługo podobnie, i to na wielką skalę.

Czy twoim zdaniem podcasty mogą pomóc w każdym biznesie?

Tak, podobnie jak pomagać może generalnie content marketing. Przy czym to nie oznacza, że trzeba nagrywać podcast o tym konkretnym biznesie. Trzeba robić tak, by trafić do konkretnej grupy docelowej. Wtedy można zostać kimś w rodzaju sponsora własnego podcastu.

Co byś radził osobie, która chciałaby zacząć nagrywać podcasty? Niezależnie od tego, czy to nastolatek opowiadający o popkulturze, czy 50-letni właściciel firmy?

Przede wszystkim ludzie nie do końca mają jasność, co chcą mówić, po co i do kogo. Oczywiście nie musisz określić ścisłej grupy docelowej jak jakaś agencja reklamowa: że mówię do wielkomiejskich singielek w wieku 30-34 lata, itd. Jeśli chcesz po prostu wyżyć się kreatywnie, to super, rób to! Tylko uświadom to sobie na samym początku. I ciesz się z tego, że są ludzie, którzy to twoje wyżycie docenią i będą chcieli słuchać.

Bartek Przybyszewski
Bartek Przybyszewski

Bartek Przybyszewski - dziennikarz, PR-owiec, miłośnik komiksów i filmów, student filmoznawstwa. Prowadzi bloga "Liczne rany kłute" (www.fb.com/liczneranyklute). Pisał m.in. dla Onetu, Gazety.pl, Wirtualnej Polski, Popmoderny.

Odbierz wartościowy bonus przy zapisie do newslettera!

Wzór biznesplanu książki dla selfpublishera na 12 miesięcy! Będziemy Ci także regularnie (co wtorek) wysyłać ciekawe inspiracje dotyczące świata twórców online.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane w celu obsługi newslettera przez IMKER spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością (dawniej „IMKER KRZYSZTOF BARTNIK”) z siedzibą w Zamościu, ul. Szczebrzeska 55A, 22-400 Zamość, KRS: 0000967893, na zasadach opisanych w polityce prywatności. W każdej chwili możesz zrezygnować.

    Twoje dane są u nas bezpieczne. 🛡️