W tym artykule przeczytasz o:
Mimo że pracuję mało, staram się działać skutecznie. Gdy jestem z dziećmi, to jestem skupiona na nich, ale jak już zabieram się do pracy, to wyłączam na chwilę myślenie o dzieciach i staram się w jak najkrótszym czasie zrobić jak najwięcej. Oddzielanie tych dwóch sfer życia sprzyja produktywności i pomaga w priorytetyzacji zadań – mówi Joanna Rułkowska, twórczyni bloga “Prawo Mamy”, autorka książek i kursów o działalności nierejestrowanej i prawach kobiet w okresie okołoporodowym.
Jak wyglądały początki Twojej działalności w internecie?
Zasłynęłam jako prowadząca portalu Prawo Mamy. Cała moja przygoda z twórczością online rozpoczęła się na studiach, kiedy to założyłam profil na Instagramie i dzieliłam się refleksjami na temat łączenia życia mamy z życiem studentki. Na ostatnim roku, tuż przed zakończeniem studiów, przeczytałam książkę „Pamiętnik adwokata” autorstwa Rafała Chmielewskiego, który zajmuje się marketingiem prawników. W książce tej opisywał jak tworzyć blogi prawnicze i dlaczego są one wartościowe.
Lektura była bardzo ciekawa, ale stwierdziłam, że nie mam o czym pisać, ponieważ nie posiadałam wówczas jeszcze odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Natknęłam się jednak w tej książce na takie zdanie, że jeśli chcesz zostać specjalistą w jakimś temacie, to po prostu musisz zacząć pisać. Tworząc, zbieramy doświadczenie i ekspertyzę. Postanowiłam więc podjąć się tego wyzwania.
Na rynku były już dwie prawniczki, które pisały o prawach matek, ale żadna nie zajmowała się prawami mam-studentek. Podzieliłam się więc na początku swoimi doświadczeniami. Pisałam o tym jak zorganizować studia prawnicze będąc mamą, poruszałam również bieżące sprawy kobiet w ciąży. W 2018, gdy spodziewałam się kolejnego dziecka, pojawił się projekt ustawy dotyczącej działalności nierejestrowanej. Pomyślałam, że to fajny pomysł i że chciałabym zarabiać na prowadzeniu bloga, podejmując współprace w ramach działalności nierejestrowanej. Nie myślałam wówczas jeszcze o sklepie internetowym, ale o tym, żeby po prostu zacząć monetyzować swoją działalność w formie legalnych umów, współprac z innymi prawnikami czy markami, reklam na blogu.
Zgłębiając tajniki nowej ustawy, zaczęłam ją również opisywać na blogu. Od tamtej pory codziennie odpowiadam na pytania dotyczące działalności nierejestrowanej. Był to ważny zwrot w mojej działalności, kiedy zamiast skupiać się całkowicie na prawach mam, zajęłam się również tematem działalności nierejestrowanej, która, w mojej opinii, była idealnym rozwiązaniem dla mam planujących zmianę kariery po narodzinach dziecka. Kobiety, które obserwowały mnie na Instagramie, czytały bloga i opisywały swoje problemy. W ten sposób zbudowałam swoją grupę docelową. To czytelniczki poprosiły mnie również o stworzenie ebooka na temat działalności nierejestrowanej. I wtedy otworzyłam swój sklep internetowy.
Czyli taka była geneza powstania ebooka. Teraz masz już więcej książek na swoim koncie.
Tak, mam więcej produktów, więcej książek. Druga książka, którą napisałam, dotyczy praw kobiet w okresie okołoporodowym, czyli w czasie ciąży, porodu i połogu. Do zrealizowania tego projektu również popchnęła mnie moja sytuacja życiowa. Im więcej dzielę się swoimi doświadczeniami, opowiadam, tym więcej edukuję. Później kobiety same proszą mnie, żebym zebrała tę całą wiedzę w jednym miejscu. Pracując nad książką, robię też na przykład ankiety, żeby doprecyzować, czego potrzebują kobiety. Staram się dopasować produkt jak najlepiej do ich potrzeb.
Rozumiem, że wydajesz książki w modelu self-publishingowym, tak? Zajmujesz się wszystkim sama od A do Z. Dlaczego zdecydowałaś się wydawać swoje książki samodzielnie? Jakie zalety tego modelu dostrzegasz?
Najważniejszym powodem jest dla mnie wolność. Współpraca z wydawnictwem byłaby w pewnym zakresie ograniczająca. Nie miałabym pełnej decyzyjności przy wyborze okładki, musiałabym współpracować z osobami, które być może nie do końca by mi odpowiadały. Osiągnęłabym również mniejszy zysk ze sprzedaży. Musiałabym w wielu aspektach dostosowywać się do wydawnictwa, a przy czwórce dzieci potrzebuję elastyczności. Nie zawsze jest to dla mnie możliwe, aby dostosować się do narzuconych terminów. Być może z wydawnictwem cały proces przebiegałby szybciej, bo byłaby presja czasowa, ale mnie by to blokowało.
Istotny jest również aspekt finansowy – po pokryciu niezbędnych kosztów, wypłaceniu wynagrodzenia osobom, z którymi współpracuję, cały zysk z książek trafia na moje konto. Później mogę je sprzedawać przez kolejne lata i osiągać dochód pasywny. Dodatkowo podatek jest niski, bo to tylko 5 proc. VAT-u. Więc na książce da się fajnie zarobić.
Sprzedając własne produkty, mogę również manewrować ofertą i tworzyć pakiety np. książka + konsultacja. Moje książki są dość drogie – kosztują w promocji 100 zł, a normalnie 150 albo nawet 250 zł, jeżeli dorzucam do oferty konsultacje. Tworzenie pakietów pozwala mi maksymalizować zysk. Książka jest niejako uzupełnieniem współpracy z klientką. W wydawnictwie trudno byłoby o taką skalę zysków i elastyczność przy tworzeniu oferty. Wydając książki sama, nie muszę nawet sprzedawać ich w tysiącach egzemplarzy, aby na nich zarobić.
Jak się zmieniała Twoja grupa docelowa na przestrzeni całej Twojej działalności?
Wszystko zaczęło się totalnie niezarobkowo. Otworzyłam bloga „Prawo mamy” i założyłam konto na Instagramie. Zachęcałam do czytania artykułów, tworzyłam treści edukacyjne. Przez bardzo długi czas działałam bezpłatnie. Rozpoczęłam swoją działalność w 2017 roku, a pierwszego ebooka sprzedałam dopiero w 2020. W ciągu tych trzech pierwszych lat nawiązywałam wprawdzie płatne współprace z prawnikami i innymi markami, ale nie prowadziłam swojego sklepu.
Obecnie, przy tworzeniu drugiej książki, zmieniłam grupę docelową. W latach 2018-2023 byłam bardzo skupiona na działalności nierejestrowanej, więc głównie w te treści inwestowałam czas i energię. Teraz wróciłam do tematów dla kobiet w ciąży. Grupy odbiorców się więc częściowo zazębiają, ale pojawiają się też nowe osoby. Tym razem jednak nie działałam już bezpłatnie i bezcelowo. Miałam konkretną ścieżkę klienta zaplanowaną na kilka miesięcy. Tworzyłam bezpłatne artykuły, które zachęcały do zapisu na listę mailingową, a następnie organizowałam webinar sprzedażowy.
Teraz jestem mądrzejsza i nie zakładam, że trzeba przez kilka lat budować społeczność, żeby móc sprzedawać. Wręcz przeciwnie, ucząc inne kobiety o działalności nierejestrowanej, mówię im, że mogą mieć pierwszą klientkę od razu. Mogą równocześnie budować społeczność, wizerunek w internecie i sprzedawać. Warto stworzyć mini ofertę dla klienta i wychodzić z nią od razu, ulepszając ją razem z czytelnikami, klientami i obserwatorami.
Odnośnie sprzedaży własnych produktów, jakie zalety tego sposobu monetyzacji dostrzegasz, w stosunku do innych metod zarabiania na działalności? Wspominałaś również, że podejmowałaś różne współprace.
Wolność. W sensie kreatywnym, czasowym, biznesowym. Jak już wspomniałam, ja podejmuję decyzję na każdym etapie procesu wydawniczego. Ode mnie również zależy kiedy chce wystartować z kampanią sprzedażową, promocją książki, zachowując przy tym czas dla siebie i dzieci. Samodzielnie decyduję o współpracach, które nawiązuję. Mam również wpływ na budżet i zarobki, bo są one zależne od mojego zaangażowania, doświadczenia, wartości produktu, zaś w przypadku współpracy z markami, budżet jest ściśle określony.
W mojej branży, co prawda, trzeba na bieżąco aktualizować publikowane treści, więc nie jest to czysty dochód pasywny. Trzeba też od czasu do czasu organizować kampanie sprzedażowe. To nie jest tak, że produkt wisi sobie w sklepie i sam się sprzedaje. Owszem, czasami zdarza się, że ktoś po prostu wejdzie na mój sklep i bez żadnej wcześniejszej zachęty w postaci kampanii sprzedażowej czy promocji zakupi mój produkt. Dzieje się to np. poprzez lejek artykułowy – gdy opublikuję jakiś artykuł, ktoś może zainteresować się tematem i chcieć dowiedzieć się więcej i wtedy kupuje e-booka czy książkę. Ale zwykle to oczywiście kampanie sprzedażowe generują największy zysk.
Mając własne produkty – książkę, kurs – posiadam już jednak pewną “bazę”. Aktualizacja treści zajmuje mi na przykład jeden dzień, bo jest to kwestia wprowadzenia zmian, które zaszły np. w ustawie Prawo przedsiębiorców, które mają wpływ na działalność nierejestrowaną. Znacznie więcej czasu zajmuje napisanie książki czy podejmowanie współpracy z marką, ponieważ wówczas muszę poznać tę markę, ich produkt, muszę go zareklamować, przygotować wszystkie potrzebne materiały. Podobnie jest z konsultacjami. Również je prowadzę, ale w mniejszym wymiarze. Konsultacje indywidualne muszą być droższe, bo w czasie, kiedy je prowadzę, mogłabym, załóżmy, napisać rozdział kolejnej książki, która będzie służyła kilkuset osobom, a nie tylko jednej.
Jak łączysz pracę mamy na pełen etat ze swoją działalnością internetową? Czy masz na to inne przepisy, poza sprzedażą własnych produktów?
Nie łączę tych sfer, tylko je od siebie oddzielam. Kiedy jestem z dziećmi, staram się być dla nich i nie odpisuję nawet na maile. Długo dojrzewałam do tego, że nie muszę od razu odpisywać na wiadomości. A że dostaję ich bardzo dużo w ciągu dnia, postawiłam granice. Moi klienci, obserwatorzy mogą do mnie pisać kiedy chcą, ale ja odpowiadam wyłącznie w dwóch okienkach – o godzinie 12:00 i 18:00. Dodatkowo nie odpisuję na przykład od soboty od godziny 14:00 do poniedziałku do 18:00. Jest to moja weekendowa przerwa mailowa. Ustanowienie tego systemu było dla mnie bardzo oczyszczające. Moje klientki są też wyrozumiałe, ponieważ same są mamami, mają podobną sytuację do mnie i są w stanie trochę poczekać na odpowiedź.
Kiedy robię webinar sprzedażowy, nie prowadzę go na żywo. Na początku tak robiłam i wówczas, przed takim webinarem, stres zżerał całą moją rodzinę. Wiecznie były jakieś przeszkody, mimo że wcześniej ustalaliśmy, że w czasie nagrania mąż zajmie się dzieciakami. Bardzo lubię interakcje na żywo, ale postanowiłam, że będę nagrywać webinary w soboty, aby nie generować stresu dla siebie i swojej rodziny. Wówczas mój mąż zabiera dzieci na spacer, ja nagrywam dwugodzinny webinar, osadzam go na YouTubie i dopiero później udostępniam nagranie klientkom. Po premierze, daję klientkom jeszcze pięć dni na obejrzenie nagrania, zanim je usunę. Daję im więc też elastyczność czasową, jakiej sama potrzebuję i oczekuję. Po pięciu dniach robię sesję Q&A. Odbywa się ona w formie nagrania na żywo, ale jest już krótsza, mniej merytoryczna, więc nawet jak czasami dziecko jest gdzieś w tle, to się tak tym nie stresuję.
Nie mam więc magicznych sposobów na dzieci, tylko staram się oddzielać życie prywatne od zawodowego na tyle, na ile się da. Ponadto, mimo że pracuję mało, staram się działać skutecznie, czyli jak jestem z dziećmi, to jestem skupiona na nich, ale jak już zabieram się do pracy, to wyłączam na chwilę myślenie o dzieciach i staram się w jak najkrótszym czasie zrobić jak najwięcej. Oddzielanie tych dwóch sfer życia sprzyja produktywności i pomaga w priorytetyzacji zadań.
Co w takim razie zajmuje Ci najwięcej czasu w pracy twórcy internetowego?
Zdecydowanie odpisywanie na maile. Trudno jest mi to oddelegować, bo często są to wiadomości z indywidualnymi problemami i musiałabym mieć asystentkę, która jest prawniczką, którą nauczyłabym tego, co ja wiem i wtedy mogłaby mnie w tym temacie odciążyć. Czasami otrzymuję bardziej “techniczne” maile czy związane z zamówieniami i wówczas oddelegowuje je mojej wirtualnej asystentce. Jednak zawsze odpisuję na wszystkie wiadomości czy komentarze w mediach społecznościowych. Moje obserwatorki o tym wiedzą. Staram się w ten sposób budować zaufanie, więź między nami.
Dużo czasu zajmują mi również kampanie sprzedażowe. Staram się podzielić przygotowania do kampanii na jak najmniejsze zadania, dlatego z reguły zajmują mi one kilka czy kilkanaście tygodni.
Wspomniałaś, że niektóre zadania oddelegowujesz wirtualnym asystentkom. Czy zatrudniasz inne dodatkowe osoby do wsparcia swojej działalności i jakimi obszarami się one zajmują?
Obecnie nie zatrudniam pracowników. Kiedyś (jeszcze na studiach) prowadziłam inny biznes z zespołem, ale teraz nie chcę mieć takiej odpowiedzialności. Uważam, że w krótkim czasie można wygenerować duże zyski, pod warunkiem podejmowania odpowiednich działań strategicznych i nie trzeba mieć do tego sztabu pracowników. W biznesie online, poświęcając stosunkowo niewiele czasu, ale dobierając odpowiednie produkty i grupy docelowe, można osiągnąć zadowalające wyniki. Na przykład, sprzedając kurs online, udało mi się w ciągu tygodnia zarobić ponad 50 tysięcy złotych albo nawiązać współpracę ekspercką, gdzie za godzinę szkolenia miałam przychód w wysokości 4500 zł.
Deleguję zadania na zasadzie współpracy B2B. Niedawno nawiązałam współpracę z panem Rafałem Chmielewskim, twórcą wspomnianego na początku rozmowy “Pamiętnika adwokata”, który prowadzi firmę wspierającą blogi prawnicze. Prowadzę dwa portale prawnicze, robiąc to regularnie i z pełnym zaangażowaniem. W pewnym momencie poczułam, że potrzebuję wsparcia technicznego, ponieważ do tej pory wszystko robiłam sama, ale z czasem stało się to niemożliwe. Pan Rafał i jego zespół zapewniają mi pełne wsparcie: mam osobę, która publikuje posty na blogach, informatyka zajmującego się aktualizacją wtyczek, certyfikatów i sklepu internetowego, księgową która dba o faktury oraz wirtualną asystentkę, która tworzy strony sprzedażowe na WordPressie.
Delegowanie zadań było dla mnie trudne, ponieważ jestem przyzwyczajona do robienia wszystkiego sama. Jednak z biegiem czasu, kiedy biznes się rozwijał, zrozumiałam, że warto skupić się na pracy z klientami, a nie na wykonywaniu wszystkich zadań samodzielnie. Dzięki temu, że deleguję zadania, mogę lepiej wykorzystać swój czas i generować większe zyski. Na przykład, wirtualna asystentka tworzy stronę sprzedażową, podczas gdy ja pracuję nad materiałami dla kursantów. W rezultacie obie zarabiamy – ona za swoją pracę, a ja z konsultacji czy sprzedaży kursów. To podejście pozwala mi rozwijać biznes i skupić się na tym, w czym jestem najlepsza.
Jakimi narzędziami wspomagasz się w codziennej pracy? Czy korzystasz na przykład ze sztucznej inteligencji?
Mój mąż nauczył mnie efektywnie korzystać z Chata GPT. Pokazał mi jak z nim rozmawiać, jak pisać dobre prompty. Chat pomaga mi w pisaniu artykułów, postów na media społecznościowe i dzięki temu narzędziu praca idzie mi dużo szybciej. Używam go również przy tworzeniu konspektów, na przykład podczas pracy nad moją drugą książką.
Skorzystałam z ChatuGPT również przy konstruowaniu raportu z badania, w którym udział wzięło kilkaset kobiet w okresie okołoporodowym. Musiałam go stworzyć na podstawie tysięcy odpowiedzi respondentek. ChatGPT pomógł mi uporządkować te odpowiedzi, wyciągnąć esencję, przeliczyć dane i zaproponować rekomendacje.
Korzystam również z WordPressa, WooCommerce oraz Trello, gdzie rozpisuję sobie zadania do projektów i gromadzę wszystkie pomysły. Dostęp do Trello mam na każdym komputerze i na telefonie, bo czasem, kiedy jestem z dziećmi, pojawiają mi się w głowie różne pomysły i o ile nie odpisuję wtedy na wiadomości, nie tworzę stron i nie robię konsultacji, to telefon jest zawsze gdzieś w zasięgu i zapisuję sobie te pomysły w Trello. Z prawniczych narzędzi wspieram się systemem Legalis, gdzie mam dostęp do aktualnych ustaw i rozporządzeń i z łatwością mogę wyszukać interesujące mnie frazy prawne.
Przechodząc jeszcze stricte do tematyki Twojej twórczości, specjalizujesz się między innymi w obszarze praw kobiet w okresie okołoporodowym. Z jakimi problemami przychodzą do Ciebie świeżo upieczone mamy?
Obserwatorki deklarują, że znają swoje prawa, ale gdy zrobiłam raport, okazało się, że jednak większość kobiet nie jest świadoma swoich praw i przywilejów w okresie okołoporodowym. W odpowiedziach wskazywały chociażby, że chciałyby zmiany prawa w obszarach, w których dane prawo, dany przywilej już istnieje. Pisały, na przykład, że chętnie skorzystałyby z bezpłatnej pomocy prawnika przynajmniej raz w okresie okołoporodowym. A punkty świadczące takie usługi są już w każdym mieście powiatowym, więc nie tylko dziewczyny z dużego miasta mogą skorzystać z bezpłatnej pomocy prawnej. Wystarczy mieć kartę ciąży.
Respondentki wskazywały również, że chciałyby mieć lepszy kontakt z położną, poznać ją przed porodem, spotykać się częściej w czasie połogu. A takie prawo też już zostało wprowadzone, bo od 21. tygodnia ciąży można przynajmniej raz w tygodniu spotkać się z położną w ramach edukacji przedporodowej.
80 proc. ankietowanych kobiet zadeklarowało, że nie wie, jak obliczać zasiłek macierzyński, czy przysługuje im kosiniakowe, jakie mają dodatkowe uprawnienia czy świadczenia finansowe. Było to dla mnie zaskakujące, ponieważ myślałam, że ten temat jest dość zrozumiały. Okazało się, że osiem na dziesięć respondentek nie potrafi odczytywać zapisów prawnych, nie umie rozmawiać z urzędnikiem ani z pracodawcą.
Dziewczyny często nie zdają sobie również sprawy z tego, że mają prawo pracować w ciąży. Zazwyczaj szybko przechodzą na L4, ponieważ pracodawca nie dostosowuje ich miejsca pracy, mimo że jest to jego obowiązek. Kobiety są chronione w okresie ciąży na L4, ale po powrocie do pracy nie wiedzą, jakie mają przywileje i jak z nich korzystać.
Wiele kobiet interesuje kwestia uprawnień ojców. W tym zakresie ich świadomość również jest niska. Kobiety chcą wiedzieć, jak długo tata może być w domu, jak podzielić się przywilejami rodzicielskimi po porodzie i jak partner może wspierać kobietę. Chcą wiedzieć, jak najlepiej zaplanować urlopy rodzicielskie, by były najbardziej opłacalne.
Czy mogłabyś opowiedzieć więcej na temat działalności nierejestrowanej?
W temacie działalności nierejestrowanej również przeprowadzałam wiele badań. Obecnie największe wyzwanie stanowią usługi i zawieranie umów zlecenie w ramach małego biznesu. Dziewczyny pytają również o zagadnienia księgowe, czyli jak prowadzić uproszczoną ewidencję sprzedaży, jak wystawiać faktury. Pojawiają się też pytania dotyczące zagadnień prawnych, np. wdrożenia RODO, regulaminów sprzedaży, umów.
Wiele osób nie wie, jak w ogóle zacząć, zastanawia się, czy może być jakaś kontrola, czy na pewno nie trzeba tego nigdzie zgłaszać. Kobiety pytają również, czy da się działalność nierejestrowaną połączyć z rodzicielstwem. Często nie są pewne jak rozróżnić przychód od dochodu. A w przypadku działalności nierejestrowanej mamy do czynienia z przychodem należnym. Nie jest to ani brutto, ani netto, obowiązuje zupełnie inna definicja.
Plusem działalności nierejestrowanej jest to, że można ją zacząć w dolnym momencie, zawieszać, zakończyć, kiedy się chce, dorabiać sobie, kiedy ma się na to przestrzeń, a kiedy się nie ma, po prostu tego nie robić. I jest to całkowicie legalne.
W tym temacie moja działalność nie ogranicza się do wsparcia prawniczego, ale również pomocy w rozwoju biznesu. Działalność nierejestrowana niekoniecznie zapewnia niezależność finansową, bo mamy obecnie limit do trzech tysięcy, więc trudno byłoby się utrzymać za takie pieniądze, szczególnie mamie z dzieckiem. Ale w momencie pozyskania pierwszej klientki, otrzymania pierwszych pozytywnych opinii, kobiety stają się odważniejsze, dodaje im to wiatru w żagle. Działalność nierejestrowana jest więc dla nich taką trampoliną, pasem startowym, po której mogą sięgać po więcej. Wiele z nich zaczyna później prowadzić działalność gospodarczą, rozwijać swój biznes, bo uwierzyły w siebie i w swój pomysł. Jednak ten pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy.
Jakie masz plany na rozwój swojego biznesu?
Po premierze książki czuję się bardzo zmęczona i zdecydowałam, że przez kilka najbliższych miesięcy nie będę wprowadzać żadnych nowych produktów fizycznych ani organizować premier. Skupię się na tym, co już mam, wykorzystam istniejące produkty, pisząc artykuły, które będą je promować. Biznes online ma tę zaletę, że działa niezależnie od mojego osobistego zaangażowania w danym momencie.
Półtora roku temu straciłam dziecko i mimo że zniknęłam na kilka tygodni, mój biznes nadal funkcjonował. Mailing i newslettery nadal były wysyłane, nawet w połowie kampanii kursu, gdy byłam w szpitalu. Kampania zakończyła się sukcesem, a sprzedaż odbyła się automatycznie. To doświadczenie było dla mnie uwalniające, pokazało, że mogę sobie pozwolić na wolne, a biznes będzie się nadal kręcił.
Teraz chcę skupić się na aktualizacji istniejących produktów i na mailingu. Newslettery są bardzo skuteczne, ponieważ media społecznościowe wymagają ciągłej obecności, a mailing można zaplanować z wyprzedzeniem i automatyzować.
Kiedy już odpocznę, planuję wrócić do realizacji projektów, które sobie zaplanowałam. Jednym z moich marzeń jest zorganizowanie konferencji stacjonarnej dla osób, które chcą rozpocząć działalność nierejestrowaną. Byłoby to wydarzenie skierowane do mam, które dopiero zaczynają myśleć o biznesie lub prowadzą działalność na małą skalę. Konferencja miałaby odpowiadać na ich potrzeby bez przytłaczania ich zbyt dużą ilością informacji czy rozmowami o milionowych zarobkach. Dla nich realnym celem byłoby, na przykład, osiągnięcie pierwszych 10 000 zł z produktów i usług lub przygotowanie celu na przychodów do 100 tysięcy złotych w kilka-kilkanaście miesięcy.
Jeśli chodzi o prawa kobiet w okresie okołoporodowym, wyniki raportu pokazały, że dziewczyny potrzebują rzetelnego źródła wiedzy. Dlatego planuję stworzenie kursu „Akademia Prawo Mamy”, który będzie oparty na trzech filarach: wiedza, wsparcie i wzory dokumentów. Zakup kursu będzie równoznaczny z dołączeniem do grupy, gdzie kobiety będą mogły zadawać pytania. Dostęp do grupy i zaktualizowanych treści będzie bezterminowy, więc mamy nie będą musiały płacić ponownie, jeśli będą miały kolejne dziecko.
Pracuję także z mężem, który jest automatykiem oraz chce spróbować swoich sił jako programista, nad aplikacją dla kobiet w ciąży. Będzie ona zawierać informacje o prawach kobiet na każdy tydzień ciąży oraz kontakty do położnych i prawników, oferujących bezpłatną pomoc. Będzie ona miała interaktywną mapkę, która pomoże kobietom znaleźć bezpłatną pomoc prawną w ich okolicy lub dobrą położną, która poprowadzi ich edukację okołoporodową i przygotuje do porodu i połogu.