Nie trzeba wymyślać nowych rolek, mieć nowych pomysłów, tematów, które nie zostały jeszcze wykorzystane. Wystarczy wejść na zagraniczne konta, które szybko się rozwinęły w danej niszy, branży i skopiować jeden do jednego daną rolkę. To gwarantuje nam, że ta treść się poniesie. Kiedy już nauczymy się powielać te schematy, wtedy możemy zacząć tworzyć swoje własne treści – mówi Szymon Mierzwa, specjalista ds. mediów społecznościowych, autor kursów i książek o budowaniu marki osobistej i zarabianiu w internecie.
W tym artykule przeczytasz o:
Z czego wynika Twoje zainteresowanie mediami społecznościowymi? To nimi zajmujesz się na co dzień.
Zaczęło się przewrotnie, bo miało to trochę związek z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków i hazardu. Wiele lat temu, kiedy zorientowałem się, że mam z tym problem, zacząłem szukać pomocy w internecie i trafiłem na wielu trenerów i coachów, którzy mówili o rozwoju osobistym. Przyglądałem się temu trochę i po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że sam chciałbym coś takiego robić. To była dla mnie też dodatkowa motywacja, aby wyjść z nałogów i dzięki temu móc zacząć zarabiać przez internet.
Jak wdrożyłeś ten plan w życie? Od jakiego kanału zacząłeś swoją przygodę z działalnością internetową?
Kiedy zaczynałem, dużą popularnością cieszył się Snapchat. Wiele osób zaczęło wówczas również działać na Instagramie, ale tam tworzono głównie na tematy związane ze sztuką. W związku z tym, że ja nie byłem artystą, Snapchat wydawał mi się lepszym miejscem do rozpoczęcia działalności. Zacząłem więc tam budować swoją markę osobistą. Nagrywałem głównie filmiki motywacyjne.
Czytałem w tamtym czasie książkę „100 lekcji życia pełnego pasji”. Była ona zbiorem lekcji dotyczących rozwoju osobistego. Przerabiając ją, dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami na Snapchacie. Jednocześnie szukałem sposobów na to, żeby rozwijać swoją społeczność. Na początku mojej działalności testowałem wiele rzeczy. Myślę, że fakt, że nie bałem się próbować sprawił, że jestem dzisiaj w tym miejscu, w którym jestem. Mocno ryzykowałem, szukałem sposobów na pozyskanie nowych obserwujących. Z czasem liczba wyświetleń na Snapie zaczęła dynamicznie rosnąć. Zacząłem się więc zastanawiać, jak mogę monetyzować moją twórczość. Pierwszym krokiem były eventy o tematyce rozwoju osobistego. Zacząłem też współpracować z księgarnią i sprzedawać książki.
Nawiązując do kwestii budowania społeczności, powiedziałeś, że próbowałeś różnych sposobów, żeby dotrzeć do nowych osób. Jakie były to metody? Jak obecnie rozwijasz swoją społeczność?
Obecnie wygląda to zupełnie inaczej niż kiedyś, na początku mojej działalności, bo kiedy zaczynałem, najskuteczniejszym sposobem budowania społeczności było po prostu obserwowanie innych osób. Ludzie myśleli, że jeśli ktoś ich zaobserwuje, to oni muszą odwdzięczyć się tym samym. Moje treści były też udostępniane przez innych i wyświetlały się innym osobom na Snapchacie. Kiedy ktoś mnie zaobserwował, wysyłałem spersonalizowany filmik do tej osoby, dziękując jej za to i pytając, co musiałoby się wydarzyć, żebyś poleciła mnie kilku znajomym. Dzięki tym poleceniom, trafiałem z moimi treściami do kolejnych użytkowników platformy, a moje konto na Snapchacie rosło.
Dzisiaj docieram do nowych osób na dwa sposoby: poprzez reklamy i rolki na Instagramie, czyli poprzez tworzenie contentu. Myślę, że obecnie są to najlepsze sposoby na rozbudowywanie społeczności. Jeszcze ktoś może nas udostępnić, ale to jest dużo droższy sposób niż reklama czy treści organiczne.
W Twoich kanałach często dzielisz się historią swoich uzależnień. Czy myślisz, że umacnia to więź z Twoją społecznością? Czy ludzie też się do Ciebie zgłaszają z takimi problemami?
Zdecydowanie. Jesteśmy na etapie, kiedy ekspertów mamy na pęczki. Ważne jest dlatego, aby czymś się wyróżniać na tle innych. W internecie unikalne są nasze marki osobiste i nasze życie, osobiste doświadczenia i historie. Mam żonę, chcę założyć rodzinę, chodzę na terapię, leczę się psychiatrycznie – to są rzeczy, które dotyczą innych ludzi. Jeżeli ktoś się z tym nie zgadza – trudno, żeby był moim klientem i był w mojej społeczności. Nie jesteśmy w stanie sprawić, żeby wszyscy nas kochali. Dzielę się swoimi doświadczeniami po pierwsze po to, żeby pomóc innym, po drugie, żeby ludzie mogli się utożsamić ze mną i pomyśleć „kurde, chciałabym mieć takiego męża jak Szymon” albo „chciałabym żyć w takiej relacji”. Po trzecie, kontrowersyjne tematy zawsze dobrze się klikają.
Z czego wynika fakt, że większość Twojej grupy docelowej stanowią kobiety?
Myślę, że ma to związek z emocjonalnością. Treści, które publikuję, oparte są na emocjach. Nie świecę w internecie drogimi zegarkami i samochodami. Zamiast tego pokazuję relacje, podróże, a nie rzeczy, które posiadam. Często obserwuję mężczyzn-twórców, ekspertów, którzy mają w swojej społeczności głównie innych facetów. W ich twórczości, treściach, którymi się dzielą, dominuje materializm, chwalenie się stanem posiadania.
Czy w związku z tym, że dzielisz się takimi intymnymi sprawami, również swoim życiem prywatnym, spotykasz się z hejtem w internecie?
Ja życzę dzisiaj hejtu moim klientom. Dostaję go bardzo dużo, ale nie czytam nawet tych złośliwych komentarzy. Dlatego nie powiedziałbym, że się z nim “mierzę”. Czasami cieszę się, że go mam, innym razem się wkurzam. Na przykład ostatnio dodałem taką rolkę, która przedstawiała mnie jadącego rowerem. Pochwaliłem się, że zrobiłem 170 km i napisałem, że kiedyś byłem uzależniony, a dzisiaj w zwyczajny wtorek nabijam kilometry w pięknych górach na rowerze. Pod tą rolką pojawiło się bardzo wiele hejtu i negatywnych komentarzy. Jest mi przykro, że muszę tracić czas na czytanie tego, że moje treści trafiają do nieodpowiednich osób. Najchętniej bym ich zablokował. Jednak dzisiaj staram się podchodzić do hejtu inaczej. Chciałbym go mieć więcej, bo wiem, że wpłynie on pozytywnie na odbiór mojej marki osobistej. Najlepszym przykładem jest tutaj Kuba Wojewódzki. Wiele osób go nienawidzi, ale ma też wierną społeczność, która go kocha.
Czy zawsze miałeś do tego takie podejście, czy też na przestrzeni tych wszystkich lat w internecie wypracowałeś sobie techniki radzenia sobie z hejtem?
Na początku jest zupełnie inaczej, trudno jest sobie z tym poradzić. Po otrzymaniu pierwszych negatywnych, złośliwych wiadomości, przejmujesz się i zastanawiasz, z czego one wynikają. Często dużo hejtu wylewa się na twórców na początku ich działalności. Idealnym przykładem są ludzie z programów takich jak Hotel Paradise czy Love Island. Są to osoby znane już z telewizji i wchodząc do internetu, w świat mediów społecznościowych, cieszą się od razu dużą popularnością, ale też mierzą się z ogromnym hejtem. Są to mocne historie, ci ludzie często naprawdę nie mogą sobie poradzić z krytyką. Uważam, że jest to błąd programów, że nie edukują swoich uczestników w temacie hejtu. A hejt musi się pojawić w przypadku każdej marki osobistej. Jest to element jej rozwoju i pozwala rosnąć.
Jakie są najważniejsze zasady budowania swojej marki osobistej? Jakie rady dałbyś osobom chcącym zbudować silną markę w internecie?
Najważniejsze jest bycie sobą, bycie autentycznym, ale także dzielenie się wiedzą i budowanie wizerunku eksperta. Dzisiaj nazywamy kogoś ekspertem czy osobą z silną marką osobistą, kiedy spełnia trzy warunki. Po pierwsze, mówi o trudnych rzeczach w łatwy sposób, po drugie, widać po niej sukces, czyli nie pracuje od rana do nocy, tylko jeździ na wakacje i może we wtorek pojeździć w Bieszczadach na rowerze, czy zrobić coś dla siebie. Po trzecie ma testimoniale, rzetelne opinie od innych, ludzie wypowiadają się o niej w pozytywny sposób i efekty jej pracy są namacalne. Marka Imker została zbudowana w dużej mierze na sukcesie Michała Szafrańskiego, który pierwszy wydał z nimi książkę, która zyskała duży rozgłos. Ważne jest również dopasowanie komunikacji do grupy docelowej. Jeśli Twoimi obserwatorami są głównie mężczyźni, pokazuj, że kupujesz nowy samochód i Rolex’a, a jeśli są to kobiety, udostępniaj relacje z podróży, pokazuj czas spędzany z bliskimi.
Jak to u Ciebie wygląda z czasem wolnym, z work-life balancem? Czy udaje ci się go zachować na co dzień w pracy twórcy internetowego?
Zdecydowanie. Obecnie mam dość intensywny okres w pracy, bo jestem w trakcie tworzenia agencji marek osobistych, czyli już nie skupiam się tylko na budowaniu swojej marki, ale też tworzę nowe marki biznesowe i osobiste. Mój grafik jest więc ostatnio dość napięty. Natomiast poza takimi okresami intensywnej pracy, które pojawiają się od czasu do czasu, kiedy np. pracuję nad nowym projektem lub kampanią, poświęcam na pracę zwykle dwie-trzy godziny dziennie. Zajmuję się wówczas bardziej zarządzaniem moim biznesem niż wykonywaniem jakichś konkretnych działań. Mam wtedy czas na to, żeby pójść pobiegać, potrenować triathlon czy pojechać gdzieś, polecieć z żoną na wakacje. Czy na przykład pójść na masaż, bo lubię chodzić na masaż, czy po prostu zrobić sobie drzemkę, bo lubię spać. Napisałem też książkę „Zarabiaj, kiedy śpisz”, więc tego snu musi być u mnie dużo, żebym więcej zarabiał.
Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się wydać własną książkę? Skąd pomysł na to, żeby zrobić to w modelu self-publishingowym?
Miałem przyjemność gościć u Briana Tracy w domu w San Diego i wówczas powiedział mi, że książka to taka nowoczesna wizytówka. Myślę, że każdy ekspert powinien wydać własną książkę, gdyż to umacnia markę osobistą, jest namacalnym dowodem naszej wiedzy i ekspertyzy w danym temacie. Jest to też dobre wizerunkowo, kiedy mogę mówić, że jestem autorem książki. Poza tym, książka jest stosunkowo tanim produktem, stanowi więc produkt wejściowy w drabinie produktów, które oferuję.
Jak wygląda w Twoim przypadku praca nad książką od kuchni?
Moja pierwsza książka została napisana w oparciu o autorskie materiały i kursy online. W procesie tym korzystałem ze wsparcia doświadczonych specjalistów, co pozwoliło mi zaoszczędzić czas. Obecnie jestem w trakcie tworzenia kolejnej książki i inwestuję w pracę nad nią już więcej czasu, ponieważ chcę, aby była jeszcze lepsza, z większą dawką wiedzy. Będzie ona dotyczyła mitu marki osobistej i odpowie na pytanie, dlaczego większość twórców internetowych nie zarabia na swojej działalności. Zaproszę największe polskie marki osobiste, żeby się wypowiedziały na ten temat, więc to będzie fajny projekt.
Jak wygląda to w takim razie w przypadku kursów internetowych? Czy inwestujesz w pracę nad nimi więcej czasu? Czy samodzielnie przygotowujesz materiały?
Obecnie jestem już na trochę innym etapie. Mam swój główny kurs, na którym zarobiłem już 3 miliony złotych. Nie zamierzam robić kolejnych szkoleń, bo uważam, że kursy będą za chwilę rozdawane za darmo i nie będzie to nic nadzwyczajnego. Tworzenie kursów online nie jest dzisiaj najlepszym kierunkiem rozwoju biznesu. Myślę, że bardziej można się obecnie rozwinąć w obszarze mentoringu.
Kursy, nad którymi pracowałem do tej pory, stworzyłem sam. Angażowałem się bardzo mocno w proces ich tworzenia. Natomiast dzisiaj mam zespół ludzi, którzy przygotowują materiały do moich szkoleń i projektów. Nie muszę się więc sam tym zajmować. Staram się być dla moich kursantów, spotykać z nimi, służyć im pomocą i doświadczeniem. Uważam, że ma to dla nich większą wartość. Tworzenie kursów wymaga dużo pracy, dlatego wolę skupić się na innych rzeczach, takich jak rozwijanie firm i marek osobistych. Myślę, że to, co miałem zrobić w kontekście swojej marki osobistej, już wykonałem. I nie mam ochoty powtarzać tego, co już zostało zrobione i osiągnęło sukces.
Odnośnie do Twojego kursu dotyczącego budowania marki na Instagramie, widziałam, że ludzie pisali w opiniach, w testimonialach, że dzięki uczestnictwu w szkoleniu ich instagramowe konto urosło z kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy obserwujących. Czy istnieją złote zasady, które może wdrożyć każdy mający konto w mediach społecznościowych, dzielący się tam wiedzą, żeby to konto w taki sposób urosło?
Tak. Ogólnie rekomenduję każdemu, żeby na początku nauczył się duplikować czyjś sukces. To znaczy, że nie trzeba wymyślać nowych rolek, mieć nowych pomysłów, tematów, które nie zostały jeszcze wykorzystane. Wystarczy wejść na zagraniczne konta, które szybko się rozwinęły w danej niszy, branży i skopiować jeden do jednego daną rolkę. To gwarantuje nam, że ta treść się poniesie. Kiedy już nauczymy się powielać te schematy, wtedy możemy zacząć tworzyć swoje własne treści. Dzisiaj, dzięki zastosowaniu tej metody, wiem już jak stworzyć treść, która zostanie dobrze odebrana i sprawi, że moje konto urośnie, że zyskam nowych obserwujących.
Jak teraz wygląda Twoja praca jako specjalisty do spraw mediów społecznościowych? Co robisz poza pisaniem książek i sprzedażą kursów?
Obecnie tworzę firmę – agencję marek osobistych. Będzie ona obsługiwała tylko i wyłącznie marki osobiste. Wynajmujemy naszym klientom ekspertów, menadżerów i specjalistów. Robimy to po to, by ludzie nie musieli budować własnych zespołów, bo wymaga to bardzo dużo czasu. Jestem także w trakcie tworzenia gabinetu psychoterapii online. Rozwijam też inne marki, trochę tak jak Friz budował ekipę.
Obecnie mam tylko jeden produkt i nie zamierzam tworzyć więcej. Jest to program mentoringowy, w ramach którego co tydzień spotykam się w grupach z ludźmi i rozmawiamy o ich problemach. Pomagam im monetyzować działalność w internecie. Angażuję też do tego projektu innych specjalistów, tworzymy coś na kształt akademii marki osobistej.
Jest to jedyny element działalności, który obecnie rozwijam i monetyzuję. Pozostałe produkty, materiały rozdaję. Uważam, że jest to ważne, żeby się rozwijać i nie stać w miejscu, żeby nie powtarzać rzeczy, które już odniosły sukces, bo jeżeli już się to stało, to najprawdopodobniej się nie powtórzy. Dlatego też nie tworzę kolejnych kursów, ponieważ wiem, że zajęłoby mi to bardzo dużo czasu, pochłonęłoby dużo mojej energii, a ja wolę ten czas zainwestować w kolejne projekty i pomagać innym w rozwoju ich marek.
Słuchając Twojej historii, obserwując Twoje media społecznościowe, można odnieść wrażenie, że jest to historia sukcesu. Ale czy zawsze tak było? Czy spotkałeś się po drodze z wyzwaniami?
Cały czas borykam się z wyzwaniami. Dla mnie sukcesem nie jest to, co osiągnąłem w mediach społecznościowych, ale to, że mam żonę, mieszkania, które są pospłacane, że po prostu jestem wolnym człowiekiem. To ma dla mnie największą wartość. Popełniłem bardzo dużo błędów na przestrzeni wszystkich lat mojej działalności. Tak jak wspomniałem, próbowałem bardzo wielu rzeczy, niektóre z nich mi nie wychodziły i nadal nie wychodzą. Dużym wyzwaniem było dla mnie wyjście z uzależnienia. Aby sobie z tym poradzić, przeszedłem przez ośmioletnią psychoterapię, uczestniczyłem w meetingach, korzystałem z pomocy psychiatry. To są takie kwestie emocjonalne, nad którymi pracowałem i nadal pracuję, żeby móc się rozwijać.
Ostatnio opublikowaliśmy w Imker raport „Ekonomia twórców po polsku 2024”. Okazało się, że ponad połowa badanych twórców doświadcza stresu i zmęczenia wynikającego z ciągłego przymusu tworzenia treści w internecie. Jest to też takie środowisko, gdzie ciągle musisz się dopasowywać do algorytmów, być na bieżąco z trendami, być systematyczny. Media społecznościowe są też uzależniające. Jak sobie z tym radzisz? Czy potrafisz się odciąć, odłożyć telefon po pracy i już na niego nie zerkać w wolnym czasie?
Nie, nie potrafię. Łatwo się uzależniam, jestem też bardzo uzależniony od telefonu i przeglądania mediów społecznościowych. Pomimo że mam wyłączone wszystkie powiadomienia, to i tak sprawdzam telefon. W kontekście badania Imker, przewiduję, że stres i presja, z jakimi mierzą się twórcy, będą rosły. Zbudowanie marki osobistej nie będzie łatwe, bez zespołów i zaplecza twórcom będzie bardzo trudno się rozwijać. Pomocne może być zatrudnienie menadżera, dzięki czemu my możemy się sfokusować na rzeczach, które są istotne, a tworzeniem treści na nasze kanały może się zająć ktoś inny. Dzisiaj mam to dobrze poukładane i tego też uczę innych. Często obserwuję, jak ludzie znikają z internetu, też miałem takie epizody w przeszłości. Znikałem, bo wpadałem w depresję, byłem przytłoczony presją, byciem wystawionym na opinię publiczną. Dzisiaj, dzięki wsparciu mojego zespołu i menadżera, nie doświadczam już takich sytuacji.
Ile osób obecnie zatrudniasz do wsparcia swojej działalności i w jakich obszarach cię one wspierają?
Jeśli chodzi o Szymona Mierzwę, moją markę osobistą, to zatrudniam menedżera i jedną osobę do obsługi klienta. Zespół Agencji Marek Osobistych liczy aktualnie około 15 osób.
A czy korzystasz z narzędzi online czy sztucznej inteligencji w swojej codziennej pracy?
Agencja Marek Osobistych wyróżnia się na rynku dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Nasza innowacyjność w tym zakresie sprawia, że jesteśmy niezwykle konkurencyjni. Klienci rezygnują z tradycyjnych zespołów, aby dołączyć do naszej agencji, ponieważ dzięki AI skracamy czas pracy o połowę, co trzykrotnie zwiększa efektywność. Agencje, które nie korzystają z nowoczesnych technologii, wkrótce napotkają poważne problemy, dlatego najwyższy czas zaimplementować nowe rozwiązania.