Czasami mam mniej pomysłów na treści, czasami więcej. Nie staram się jednak za wszelką cenę tworzyć systematycznie. Jak mam coś do powiedzenia, to mówię, a jeżeli nie, to nie – mówi Monika Michalska, znana w internecie jako Pani od odpadów, edukatorka i ekspertka w zakresie technologii przetwarzania odpadów.
W tym artykule przeczytasz o:
Dlaczego postanowiłaś zacząć edukować w internecie?
Odczuwałam potrzebę przekazania specjalistycznej wiedzy, którą posiadam, w prosty sposób. Na początku, po studiach, realizowałam się na blogu. Wtedy były one modne. Później postanowiłam spróbować na Instagramie. Zaczęłam od prześledzenia podobnych treści, zobaczyłam kto, co i w jaki sposób tworzy. Uznałam, że jest to miejsce dla mnie i zaczęłam powoli publikować. Nie sądziłam, że mój profil i moja działalność zostaną tak dobrze odebrane. Zyskałam w dość krótkim czasie wielu obserwujących, ludzie często pisali do mnie, dopytywali o różne kwestie. To było dla mnie zaskoczenie, bo profil się rozrósł i biorąc pod uwagę jego tematykę, zbudowałam naprawdę dużą społeczność.
Czy inspirowałaś się w swojej twórczości jakimiś konkretnymi osobami, profilami? Czy, gdy zaczynałaś swoją działalność, ta nisza była już duża, czy było wielu twórców tworzących na temat segregacji, odpadów, recyklingu w Polsce i za granicą?
Nikim się nie inspirowałam. Wiedziałam, czym zajmują się twórcy podejmujący tematy ekologiczne. Zauważyłam natomiast, że tworzą oni na temat szeroko pojętej ekologii – klimatu, wody, odpadów, zero waste itd. Dla mnie to było trochę wszystko i nic. Wymyśliłam więc sobie, że skoro najlepiej znam się na odpadach, bo to moja praca na co dzień, to spróbuję mówić o nich z większą dozą szczegółowości, niż istniejący już w internecie twórcy ekologiczni. Więc to nie była inspiracja, ale pewna luka, którą znalazłam na rynku i postanowiłam wypełnić. Jeśli chodzi o formę treści, starałam się podążać za trendami. I w ten sposób opracowuję swoje materiały.
Wspomniałaś, że pracujesz w branży zarządzania odpadami. Na czym polega Twoja praca? Czy zawsze interesowałaś się tą tematyką?
Nie, odpadami się nigdy zbytnio nie interesowałam, natomiast na studiach, przy wyborze tematu pracy dyplomowej, pojawił się temat związany z termicznym przekształcaniem odpadów. Musiałam się wówczas w niego wgryźć, żeby sama się czegoś dowiedzieć. Spodobało mi się to do tego stopnia, że później trafiłam do Ministerstwa Środowiska, a konkretnie do Departamentu Gospodarki Odpadami. Zaczęłam tam pracę. W międzyczasie szukałam też swojego miejsca, nie zawsze interesowałam się tą tematyką. Dowiadując się więcej i więcej, idąc dalej w las, mocno się rozwinęłam w tej branży. Samo zarządzanie odpadami jest obszarem, który się dopiero rozwija. O odpadach mówią teraz wszyscy – że trzeba znaleźć remedium na odpady, że trzeba ograniczać ich produkcję i tak dalej. Jest to zdecydowanie branża przyszłości.
Zawodowo zarządzam działem handlowym w korporacji. Moja praca polega na wyszukiwaniu odpadów na rynku, czyli kontakcie z producentami odpadów, z sortowniami odpadów, zakładami przetwarzającymi odpady i ich zakupie.
Do czego można wykorzystać odpady?
Te, którymi ja konkretnie zarządzam, są wykorzystywane do odzysku energetycznego, czyli przygotowuje się z nich mieszankę, robi się homogenizację i są one używane zamiast węgla w procesach produkcyjnych w instalacjach, w których potrzebna jest duża ilość energii. Do takich instalacji należą m.in. cementownie, czyli zakłady produkujące cement, oraz elektrociepłownie. Obecnie w Polsce działa jedna elektrociepłownia, która jest zasilana odpadami, natomiast jest już bardzo dużo podobnych projektów elektrociepłowni, które zamiast węgla będą mogły spalać odpady i produkować energię. Nie jest to łatwy proces – wymaga użycia odpowiedniego pieca, bardzo wysokiej temperatury, odpady muszą być wcześniej wyselekcjonowane, zbadane i odpowiednio przygotowane. Nie można tam wrzucić czegokolwiek; baterii, żarówek. Odpady przed selekcją bada się pod kątem zawartości chloru, rtęci, metali ciężkich itd.
Oprócz produkcji energii, odpady można wykorzystać w wielu innych obszarach, do wytworzenia innych produktów. Wszyscy jesteśmy zaznajomieni z pojęciem recyklingu, czyli procesu, w wyniku którego powinien powstać surowiec, z którego wytworzy się nowe rzeczy. Recyklingowi poddajemy np. butelki plastikowe. Najlepiej jest, kiedy można wytworzyć w procesie recyklingu taki sam produkt, to znaczy, w przypadku butelki plastikowej PET idealnie byłoby, gdyby na końcu procesu recyklingu powstała nowa butelka PET. Natomiast najczęściej jest tak, że w wyniku recyklingu wytwarzamy produkty niższej kategorii, czyli na przykład z butelki PET powstaje polar albo jakieś inne ubranie poliestrowe, doniczka czy kij do szczotki. Są to raczej przykłady downcyclingu. Dążymy natomiast do tego, żeby recykling był na pierwszym miejscu, czyli żeby wytwarzać te same produkty. Dzięki temu możemy zastępować nieodnawialne surowce, zasoby ziemi. Jeżeli z ropy naftowej powstaje tworzywo sztuczne i w procesie recyklingu przetwarzamy odpady na nowe surowce, to wówczas nie wydobywamy ropy naftowej w takiej ilości, w jakiej było to robione pierwotnie.
Jakie są najczęstsze błędy popełniane w związku z segregacją odpadów, recyklingiem? Jakie są mity wokół tego tematu?
Głównym mitem jest ten o jednej śmieciarce, czyli ja segreguję, martwię się, ale potem i tak wszystko trafia do jednej śmieciarki. Faktycznie, historycznie się to zdarzało, natomiast teraz firmy są karane w takich przypadkach. Pojemniki na śmieci i samochody są też zaczipowane, więc można to łatwo sprawdzić online. Możemy śledzić, o której godzinie śmieciarka opróżniła pojemnik i tak dalej. Zawsze, jeżeli mamy w tej kwestii jakieś podejrzenia, powinniśmy to zgłosić, na przykład do firmy, która odbiera odpady albo do gminy czy zarządcy budynku. Szkodliwe natomiast jest powielanie tego mitu, bo to naprawdę tak obecnie nie funkcjonuje. W tym momencie te technologie są tak zaawansowane, że wiadomo dokładnie o której godzinie jaka śmieciarka, jaki kierowca który pojemnik opróżnił. Wszędzie jest też monitoring, samochody też mają swój monitoring.
Jeżeli chodzi o błędy, które popełniamy w związku z segregacją, to można do nich zaliczyć wyrzucanie jedzenia w opakowaniach. To, co nam się przeterminuje, to, czego nie dojemy, to, co nas obrzydza, wyrzucamy w całości. Bardzo często odpady bio wyrzucamy w foliowych reklamówkach, a to uniemożliwia ich przetworzenie. Na śmietnik trafia też wiele dobrych, przydatnych rzeczy. Powinniśmy przykładać większą wagę do faktu, że do wytworzenia produktów zostały wykorzystane surowce, energia, praca ludzka, woda i inne zasoby. Zamiast pozbywać się niepotrzebnych rzeczy, warto je komuś oddać, sprzedać. W śmietnikach często można znaleźć nowe rzeczy, które jeszcze mogłyby się komuś przydać, a wyrzucanie ich jest marnotrawstwem.
Czy Twoim zdaniem Polacy są dobrze wyedukowani w temacie zarządzania odpadami? Można odnieść wrażenie, że coraz więcej się o tym ostatnio mówi, coraz więcej jest też regulacji w tym zakresie, Twoje konto obserwuje też wiele osób, więc możnaby uznać, że ta świadomość rośnie.
Myślę, że wbrew pozorom, społeczeństwo polskie nie jest jakieś oporne na wiedzę czy zadufane w sobie, że po prostu nie będzie segregować i tyle. Tylko panuje u nas jeszcze takie przeświadczenie, że to nie ma znaczenia. Trochę za mało się wciąż edukuje na ten temat, za mało mówi się o tym, że nawet wyrzucenie plastikowej butelki do żółtego worka na odpady ma znaczenie. Nie dostrzegamy wpływu tych małych, codziennych czynności na ogólny, większy obraz. A to od tego się wszystko zaczyna i od tego, gdzie wyrzucisz tę butelkę i czy w tej butelce będzie połowa wody czy nie, zależy cały proces.
Staram się za każdym razem to podkreślać, żeby ludzie wiedzieli, że tutaj nie chodzi tylko o regulacje, o to, żeby segregować, aby nie dostać kary. Jest w tym wszystkim większy cel i i nie jest to pozbawione sensu. Pomimo tego jednak, że mamy jeszcze takie podejście do zarządzania odpadami, patrząc na inne kraje, myślę, że wcale nie jest u nas tak źle z segregacją. Świadomość w tym temacie rośnie, odwiedzam też wiele zakładów, sortowni odpadów i wszędzie słyszę to samo – że jest dużo lepiej.
Jakie nowe technologie wykorzystywane są w branży zarządzania odpadami? Czy w związku z jej dynamicznym rozwojem, przewidujesz, że powstaną nowe zawody?
Bardzo bym chciała, żeby ktoś wymyślił w jaki sposób recyklingować zużyte ubrania. Myślę, że do zagospodarowania jest cała gałąź fashion, bo na ten moment w ogóle nie ma pomysłu na to, co robić z ubraniami, poza odzyskiem energetycznym albo składowaniem, co jest drogą donikąd. Więc myślę, że tu jest duże pole do popisu.
Ponadto, na pewno będzie się rozwijał recykling chemiczny. Obecnie, szacuję, że około 95 proc. tworzyw sztucznych jest przetwarzanych w drodze recyklingu mechanicznego. Chodzi o to, że musimy mieć tworzywo jednego rodzaju, czyli na przykład butelki PET po to, żeby je móc przetworzyć, żeby je rozdrobnić, przetopić i żeby powstał z tego nowy produkt. Natomiast recykling chemiczny pozwoli nam otrzymać surowce także z tworzyw wielomateriałowych, z kilku rodzajów tworzyw sztucznych. Nie będzie potrzebny jednorodny wsad do tego procesu, będą to mogły być różne opakowania. Będzie można tam wrzucić na przykład opakowania po słodyczach. W tym momencie nie ma możliwości ich przetworzenia w procesie recyklingu mechanicznego, ale jeżeli recykling chemiczny się rozwinie, to będzie można przetworzyć wszystkie opakowania; po batonikach, żelkach i wszystkich innych słodyczach.
Czekamy też na to, żeby ktoś wymyślił opakowania wielorazowe, które by nie były szkodliwe dla naszego zdrowia i których można by było używać przez wiele lat.
Czyli podsumowując to, co powiedziałaś, dzięki recyklingowi chemicznemu w przyszłości będzie można przetwarzać coraz więcej różnych odpadów, niezależnie od materiału, z którego zostały wytworzone.
Dokładnie tak.
Rozważałaś kiedykolwiek zostanie pełnoetatowym twórcą? Zgromadziłaś już w swoim kanale całkiem sporą społeczność, ale nadal pracujesz zawodowo w korporacji. Czy myślałaś o tym, żeby rozwinąć swoją działalność? Może wejść w inne kanały?
Nie, nie myślałam o tym, bo za bardzo lubię swoją pracę, żeby to zrobić. Na ten moment traktuję działalność internetową jako uzupełnienie mojej działalności zawodowej, wypełnienie czasu wolnego, dodatkową aktywność, a także możliwość poznawania nowych, ciekawych ludzi.
A jak dużo czasu zajmuje Ci twórczość internetowa?
To zależy od tego, czy publikuję. W dni, kiedy mam zaplanowane publikacje, działalność internetowa zajmuje mi więcej czasu, bo wtedy jestem czujna, odpisuję na komentarze, wiadomości, jestem bardziej aktywna. Myślę, że średnio poświęcam na moją twórczość ok. dwie-trzy godziny dziennie.
Jak sama wspomniałaś, zajmujesz się dość wąskim obszarem ekologii. Skąd więc czerpiesz nieustannie inspiracje na treści?
Czerpię inspiracje z różnych źródeł. Często po prostu z życia. Czasami sama mam jakąś zagwozdkę, odkryję coś ciekawego i stwierdzam, że to może też zainteresować innych. Bardzo często inspiruję się też pytaniami, które zadają mi moi obserwujący. Na przykład: „Gdzie wyrzucić rolki?”, albo „Moja babcia zmarła i zostawiła pełną piwnicę alkoholu i przetworów. Co mogę z nimi zrobić?”. Dużo informacji czerpię też z internetu, mediów czy z pracy.
Staram się też nie powielać treści, które tworzą inni. Jeśli widzę jakiś trend, o którym w danym momencie mówią wszyscy, na przykład popularny ostatnio temat nakrętek na butelki, to ja już się do tego nie odnoszę, bo takie publikacje można znaleźć wszędzie, więc ciężko się z takimi treściami przebić. Staram się urozmaicać swoje treści. Może nawet trochę “skakać” po tematach. Ostatnio na przykład byłam w Grecji, więc też opublikowałam coś na temat ichniejszych odpadów i przetwarzania.
Czasami mam mniej pomysłów, czasami więcej. Nie zmuszam się jednak do tego, aby zawsze coś publikować. Nie staram się za wszelką cenę tworzyć systematycznie. Jak mam coś do powiedzenia, to mówię, a jeżeli nie, to nie.
Czyli rozumiem, że nie dbasz tak bardzo o regularność jak inni twórcy.
Staram się cały czas być w jakimś kontakcie z moimi odbiorcami, coś tam wrzucić na mój kanał, ale nie prowadzę sztywnego kalendarza publikacji. Oczywiście inaczej jest w przypadku współprac, bo wtedy ustalam warunki ze zleceniodawcą.
Jak wygląda w Twoim przypadku budowanie społeczności? Czy docierasz do nowych odbiorców organicznie czy też korzystasz z płatnych rozwiązań? Jak udało Ci się zbudować tak liczną społeczność?
Na początku polegałam głównie na poleceniach. Często zdarzało się, że jakiś większy twórca udostępnił mój profil bądź mnie zacytował. W ten sposób trafiło do mnie chyba najwięcej osób. Zdarzyło mi się też ze dwa razy, że moje publikacje stały się viralami i miałam pod nimi np. pół miliona odtworzeń. Wykorzystuję też czasami reklamę na Instagramie, kiedy mam jakiś ciekawy temat i chcę się nim podzielić z szerszą publicznością. I to są trzy główne dźwignie moich obserwacji.
Jak z pozornie nudnego i wąskiego zagadnienia, jakim jest zarządzanie odpadami, stworzyć coś ciekawego dla odbiorców, przyciągnąć ich uwagę? Czy masz na to sprawdzone metody?
Nie, nie mam. Mam wręcz takie poczucie, że im bardziej jakiś temat jest skomplikowany, im bardziej dla mnie wydaje się ciekawy, tym mniej obchodzi on ludzi. Czasami jest tak, że twórca się napracuje, spędzi pół dnia na przygotowaniu wartościowego i interesującego materiału, którego odbiór później jest bardzo średni. A potem wrzucasz od niechcenia post o tym, gdzie wyrzucić majtki i nagle wszystkich to interesuje i są zachwyceni.
Ogólnie uważam, że ludzie lubią treści, które ich dotyczą i tym kieruję się w swojej twórczości. Staram się pisać o rzeczach i sytuacjach z codziennego życia. Bo każdy kiedyś miał problem, zagwozdkę związane z tym, gdzie oddać czy do jakiego pojemnika wyrzucić dany odpad. Zdaję sobie doskonale sprawę, że to, co może mnie fascynować, niekoniecznie zainteresuje ludzi, którzy nie są specjalistami w tej wąskiej dziedzinie, jaką jest zarządzanie odpadami. Ludzie często przeglądają media społecznościowe gdzieś w toalecie, na przystanku, w komunikacji miejskiej, w samochodzie, dlatego publikowane treści nie mogą być pracą doktorską z milionem źródeł i mądrymi cytatami, bo to wtedy nie chwyci. To musi być coś takiego, że człowiek to zobaczy i powie: „Aha, dobrze wiedzieć, zapiszę sobie”, żeby coś z tego zapamiętał i wyciągnął dla siebie. Im prościej, tym lepiej.
Jakie są Twoim zdaniem wady i zalety twórczości internetowej, pracy w internecie?
Zalety są takie, że kiedy zostaniesz dostrzeżony i np. zaproszony na event czy do udzielenia wywiadu, to jest to duża nobilitacja i jest to bardzo przyjemne. W końcu celem każdego twórcy jest zostanie zauważonym. Jest to więc takie trochę łechtanie próżności. Dzięki twórczości internetowej można budować wizerunek eksperta w danej dziedzinie, dzielić się wiedzą, z której inni mogą skorzystać.
W moim przypadku fakt, że edukuję w internecie, ma bezpośrednie przełożenie na moją pracę. Im lepiej ludzie segregują odpady, tym mi jest łatwiej w pracy, więc jest to coś na kształt systemu naczyń połączonych. Robię to z nieco egoistycznych pobudek, ale zarazem to lubię. W internecie można również poznać ciekawych ludzi.
Zalet pracy w internecie można wymienić wiele, ale wad jest równie dużo. Przede wszystkim na twórczość trzeba poświęcić trochę czasu i robi się to często kosztem wolnego czasu, życia prywatnego. Zdarza się, że bliscy się obrażają albo złoszczą, że znowu siedzisz z telefonem. Ale żeby coś mieć, trzeba umieć z innych rzeczy zrezygnować. Nigdy nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Internet i media społecznościowe to największe pochłaniacze czasu i czasami człowiek się tak zapędzi, zaczyna scrollować, przeglądać treści innych, że mijają minuty, godziny i trudno jest się zatrzymać.
Wadą jest też fakt, że działając w internecie, jest się wystawionym na opinię publiczną, która nie musi być przychylna. Ja akurat nie mam z tym dużego problemu, nie walczę z hejtem. Oczywiście przykre komentarze czy wiadomości się czasem pojawiają, natomiast stanowią one bardzo mały odsetek.
Czy udaje Ci się zachować work-life balance, czy nadal nad tym pracujesz?
Pracuję nad tym i jest to bardzo trudne, tym bardziej, że moja działalność w internecie wiąże się z moją pracą. Czasami jest mi naprawdę trudno znaleźć tę granicę, kiedy jestem w pracy, a kiedy już tylko przeglądam treści w sieci, korzystam z czasu wolnego. W tej kwestii mam jeszcze lekcję do odrobienia. Myślę jednak, że jestem na dobrej drodze i kiedy trzeba, potrafię się wylogować.
Czy rozważałaś kiedyś zsyntezowanie, zebranie w jednym miejscu wiedzy, którą zgromadziłaś przez ten czas? W formie jakiegoś produktu, na przykład kursu albo książki?
Myślałam o tym, dostałam nawet kilka propozycji wydania e-booka, ale problem polega na tym, że gospodarka odpadami to jest żywy organizm, to bardzo dynamiczna i zmienna branża. Gdybym dzisiaj wydała książkę, za pół roku połowa informacji w niej zgromadzonych byłaby już nieaktualna. Więc na razie tego nie planuję. E-book nie stanowi też mojej ulubionej formy publikacji treści, sama nie czytam ich chętnie. Uważam, że bardzo wielu twórców oszukuje swoją społeczność w taki sposób, że sprzedaje im w formie książki posty skopiowane ze swoich kanałów. Ludzie kupują te e-booki, bo myślą, że dowiedzą się czegoś nowego, a później okazuje się, że to słowo w słowo to samo, co czytali już na profilu twórcy w mediach społecznościowych. Sama niejednokrotnie się z czymś takim zetknęłam. Uważam, że to bez sensu. Jeżeli zdecyduję się kiedyś wypuścić autorski produkt, będę chciała mieć pewność, że będzie to solidne źródło wiedzy, które pozostanie aktualne i posłuży moim odbiorcom przez lata.