fbpx

Zapisz się! » do newslettera i odbierz Biznesplan dla self-publisherów!

Jestem Polakiem, ale też jestem Amerykaninem. Jestem po prostu polskim Amerykaninem – wywiad z Davem z Ameryki

  z dnia: 24 maja 2023

Czasami moje filmiki są tylko śmieszne, albo w ogóle głupie, ale często ludzie po prostu mogą coś z nich wynieść – dowiedzieć się czegoś o angielskim albo poznać inną kulturę. I to mi się najbardziej podoba.


W tym artykule przeczytasz o:

Czy w Twoim domu kultywowało się polską kulturę?

Myślę, że to wyszło naturalnie. Moi rodzice są Polakami, przyjazd do Stanów Zjednoczonych tego nie zmienił. Na samym początku nie mówili nawet po angielsku. Nie sądzę, żeby planowali w jakiś szczególny sposób kultywować polską kulturę, po prostu nie znali niczego innego. 

Czasami ludzie myślą, że gdy ktoś wyleciał do Stanów, to już nagle nie jest Polakiem. To tak to nie działa. Asymilacja do danej kultury – szczególnie gdy chodzi o starsze osoby – jest bardzo długim procesem.


Wspomniałeś, że Twoi rodzice nie znali języka angielskiego. Nauczyłeś się go jako pierwszy? 

Tak. Gdy zacząłem przymusową zerówkę w Stanach, to miałem 5,5 roku. I właśnie tam pierwszy raz miałem taki stały kontakt z językiem angielskim. Nie mogę powiedzieć, żeby było łatwo – przez pierwszy rok niewiele rozumiałem. Bardzo nie lubiłem zerówki, nie chciałem do niej chodzić i nie wiedziałam czemu. A teraz myślę, że głównym powodem była bariera językowa. Potem, gdy znałem już angielski, było o wiele lepiej.


Rodzice przerzucali na Ciebie jakieś załatwianie spraw. np. tłumaczenie dokumentów?

Na samym początku nie. Dopiero, gdy byłem starszy. Nie zdarzało się to jednak często. Myślę, że moi rodzice szybko się zorientowali, że niewiele z tego rozumiałem, to był dość specjalistyczny język. Później problem zniknął, bo rodzice dość szybko nauczyli się angielskiego.

Chociaż znam dość dużo Polaków, którzy do dzisiaj mieszkają w Stanach np. 30 lat i nadal nic nie potrafią powiedzieć po angielsku. Po prostu tego nie potrzebują.


Słynne “polskie dzielnice” nadal istnieją?

Wychowałem się w takim miejscu. Tam naprawdę jest wszystko polskie. Polski kościół z polskimi mszami, polskie piekarnie i delikatesy, polscy prawnicy, polscy lekarze czy dentyści. Gdy byłem młodszy, to nawet była polska wypożyczalnia filmów z polskim  lektorem. Są też polskie domy pogrzebowe, więc nawet pogrzeby są organizowane w polskim stylu. To śmieszne, ale nawet po śmierci nie musisz mówić po angielsku.


Wyjechałeś bardzo młodo z Polski, ale w Stanach Zjednoczonych mieszkałeś w „polskiej” dzielnicy. Miałeś przez to poczucie, że nie pasujesz ani tutaj, ani tutaj?

Na samym początku uważałem, że nie pasowałem do Stanów Zjednoczonych. Zawsze czułem się mocno polsko i Polacy to byli moi ludzie. Gdy miałem jednak jakieś 11 lat i przyjechałem do Polski na wakacje, to zauważyłem, że nie dokońca tutaj pasuję. Nigdy nie czułam się inny, ale np. niektórych słów nie rozumiałem, co automatycznie tworzy barierę. 

Były też takie małe rzeczy, które wskazywały na to, że to inni nie odbierają mnie jako “pełnego” Polaka. Niektóre dzieci są naprawdę chamskie, więc doświadczyłem wyśmiewania. Ciotki godzinami mówiły o moim amerykańskim akcencie. Kiedyś też, podczas spaceru z babcią, spotkaliśmy jej koleżankę. I nagle ta starsza kobieta zapytała mojej mojej babci: ale czy on mówi po polsku? Do teraz nie wiem, czemu nie zapytała mnie, przecież stałem obok.


A teraz jakbyś musiał się określić – czujesz się bardziej Polakiem czy Amerykaninem?

Jestem Polakiem, ale też jestem Amerykaninem. Jestem po prostu polskim Amerykaninem. Ogólnie dobrze czuję w Polsce. Może niektóre rzeczy mi przeszkadzają i uważam, że mogłyby być lepsze. Ale nadal – znam kulturę, znam tych ludzi – to nie jest nic obcego dla mnie. Jednak też muszę przyznać, że przez wychowywanie się w Stanach, nie do końca jestem taki jak Polacy. 

Najlepiej mogę zrozumieć ludzi takich ja – którzy wychowywali się w domu, w którym rodzice byli z innego kraju. Nie tylko z Polski, ale ogólnie z całego świata. My wiemy jak to jest i mimo tego, że nasze kultury mogą się różnić, to mamy tę nić porozumienia.


Krąży opinia, że ludzie mówiący w kilku językach mają różne osobowości – po każdej na dany język.

Myślę, że coś w tym jest. Gdy uczysz się drugiego języka już jako dorosły, to może nie do końca twoja osobowość się zmienia, ale na twój sposób komunikacji wpływa to, że znasz mniej słów i nie zawsze czujesz się pewnie podczas mówienia. Gdy jesteś jednak dwujęzyczny i dwukulturowy, to przez to, że wychowujesz w osobnych światach, możesz inaczej się wyrażać w każdym z nich.


A skąd decyzja o powrocie do Polski? 

Moja siostra w 2012 roku zaczęła studiować medycynę w Polsce. I pamiętam, że byłem trochę zazdrosny, bo gdy ja chodziłam na studia, to Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej i nawet do głowy by mi nie przyszło, żeby studiować w innym kraju. Co więcej, nawet przez krótki czas chciałem doświadczyć tej “polskości” i zobaczyć, jak tu się naprawdę żyje.

Zawsze w jakiś sposób tęskniłam za Polską, bo często tutaj przyjeżdżałem jako nastolatek i naprawdę lubiłem ten kraj. Szczególnie, że miałem znajomych w swoim wieku, co w pewnym sensie motywowało mnie, aby pielęgnować język polski. W Stanach znałem tylko starszych Polaków, więc język polski był przeze mnie odbierany tylko jako język dla starych. W Polsce widziałem, że młodzi ludzie mówią w tym języku i to jest całkiem cool.

Był taki moment w moim życiu, że miałam pracę, która trwała pięć miesięcy i po jej zakończeniu stwierdziłem: hej, to dobry moment na to, żeby zrobić cokolwiek, co chcę i niczym się nie martwić. Na początku planowałem przylecieć do Polski na chwilę, może na jakieś trzy miesiące, a potem poszukać mieszkania w Miami. Jednak tak dobrze mi się mieszkało we Wrocławiu, że trzy miesiące zamieniły się w sześć miesięcy i tak dalej.


Po prostu tak wyszło?

Dokładnie. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę tyle czasu mieszkał w Europie – najpierw w Polsce, a potem w Hiszpanii, to bym w to nie uwierzył.


A przeżyłeś jakiś szok kulturowy po przyjeździe do Polski?

Gdy miałem 24 lata, przyjechałem do Polski po bardzo długiej przerwie.  Pamiętam,  że tak się cieszyłem, że będę mógł doświadczyć Polski już jako dorosła osoba. I wtedy było pierwsze zaskoczenie – w Stanach poznawanie nowych osób nie jest trudne. W Polsce  wydawało się to o wiele trudniejsze, a ludzie nie byli zbyt mili. Idziesz do sklepu i mówisz “dzień dobry”, a sprzedawca wygląda, jakby nie chciał, żebyś tam był. W Stanach to  normalne, że ludzie się uśmiechają i są dla siebie po prostu uprzejmi. W Polsce mało kto otworzy ci drzwi, często nawet specjalnie je zamknie. To było dla mnie bardzo szokujące, myślałem o tym, co się dzieje w tym kraju. Nie wiedziałem, że ludzie potrafią być tacy zimni. 

Teraz, gdy jestem w Polsce, widzę, że to nie do końca tak jest. Obsługa klienta, przynajmniej w Warszawie, jest na dobrym poziomie. Ale to było w małym miasteczku, w 2008 roku, gdzie ludzie po prostu nie byli, chyba do dzisiaj nie są, za bardzo otwarci. 

Ciekawe, że gdy już poznasz w Polsce ludzi bliżej, to  stają się oni naprawdę bardzo mili i gościnni. Lepszego gospodarza niż Polaka chyba nie znajdziesz. Czasami aż do przesady –  szczególnie ze starszymi ludźmi. Pamiętam, jak w lato mieszkałem z dziadkami i zawsze było to samo: “no zjedz jeszcze trochę. Zobacz jakie dobre.” Ja rozumiem, że dobre, ale skoro już nie mogę jeść, naleganie nie ma sensu. W końcu nauczyłem się po prostu mówić, że czegoś nie lubię. Całkiem inaczej wygląda to w Stanach.


To znaczy?

Amerykanie zakładają, że jak będziesz coś chciał, to po prostu sam sobie weźmiesz. Czasami ktoś się spyta czy może chcesz wodę, ale raczej nie ma takiej kultury gościnności jak w Polsce.


Jestem fanką tego filmiku dotyczącego przeciągów. Od razu rzucił Ci się w oczy ten  powszechny strach do wiatru?

To było takie oczywiste. Gdy wróciłem do Polski, to w zasadzie pierwszy raz usłyszałem słowo przeciąg – bo u nas w domu nikt o tym nie mówił. Nawet gdy mieszkałem na północy, gdzie zimą jest zimno, a latem jest bardzo duszno i wilgotno. W Stanach ogólnie, szczególnie na East Coast, często po prostu nie ma wiatru i nawet nie możesz stworzyć przeciągu. Marzysz o nim, ale on nie istnieje – musi ci wystarczyć klimatyzacja albo wiatrak.  

A jak się o tym dowiedziałem? Byłem nastolatkiem i akurat byłem w Polsce. Było bardzo gorąco. Zobaczyłem, że było otwarte okno, więc pomyślałem: czemu nie otworzyć okna też z drugiej strony. Tak też zrobiłem. Jak się później okazało – to był błąd, bo moja babcia wpadła w panikę. To dzięki niej dowiedziałem się, że przeciąg w Polsce to najgorsza rzecz na świecie.

Potem, jak zacząłem już mieszkać w Polsce, to zauważyłem, że młodzi ludzie również narzekają na przeciąg. W Stanach nigdy o tym nawet nie słyszałem. I zacząłem się zastanawiać – jak to jest możliwe, że w jednym kraju ludzie ciągle o tym mówią, a w drugim nigdy o tym nie słyszałam.


To co mnie jeszcze ciekawi, to religijność wśród Polonii. Jak ona naprawdę wygląda?

Polonia jest inaczej religijna niż ludzie w Polsce. Moi rodzice nie są i nigdy nie byli religijni, a mimo to wysłali mnie do katolickiej, prywatnej szkoły, która była związana z polskim kościołem. Było to związane bardziej z aspektem kulturowym niż umotywowane przez religię. Ale spotkałem sporo mocno religijnych Polaków w Stanach. Ojciec mojej koleżanki, gdy umarł papież, mówił, że musi siedzieć i oglądać telewizję, oczywiście polską stację. I tak 24 godziny na dobę coś leciało o papieżu. 

Często najbardziej religijni ludzie to ci, którzy mieszkają w polskich dzielnicach i nie mówią po angielsku. Nie jestem pewny, ale mogę sobie wyobrazić, że przylecieli oni w takim czasie, czyli w latach 70. lub 90., że dla Polski religijność była bardzo ważna. Po prostu żyją w tej małej grupce Polaków, którzy nadal myślą że Polska jest taka, jaka była kiedyś. Jest im trudniej zmienić swoje myślenie.


W swoim filmach, często się dziwisz, że tyle Polaków albo Europejczyków marzy o podróży za Ocean, bo jak powiedziałeś, w Stanach “nie ma nic ciekawego”. Czy naprawdę tak uważasz? 

Wychowałem się w East Coast i tam naprawdę nic ciekawego nie ma, są tylko lasy. Moi znajomi, którzy przylatują do Stanów i pokazuję im, to co ja znam w Stanach, są zawsze trochę zawiedzeni. Taki na przykład Nowy Jork jest fajnym miejscem, ale nie tak bardzo, jak ludzie sobie często wyobrażają. Często moi znajomi są zaskoczeni, bo “w filmach Nowy Jork tak nie wygląda”. Zawsze wtedy odpowiadam, że nie wiem, co ty o Nowym Jorku oglądasz, ale filmy które ja znam, pokazują Nowy Jork od tej najgorszej strony.


Ale to nie tylko turyści. Wydaje mi się, że dużo Amerykanów myśli, że ich kraj jest najlepszy na świecie.

Ameryka była bardzo ważna w trakcie drugiej wojny światowej – produkowała i sprzedawała naprawdę dużo broni. I przez masową produkcję sprzętu, Stany były niesamowicie bogate. Amerykanie zarobili bardzo dużo, a ich straty były dosyć małe w porównaniu do innych krajów. Po wojnie ludzie byli dość majętni. To był pierwszy raz w amerykańskiej historii (lata 50. i 60.), że zwykły człowiek mógł sobie żyć komfortowo. No i głównie przez to ludzie nadal myślą, że Stany to kraina mlekiem i miodem płynąca. Bardzo dużo się zmieniło i jest coraz trudniej, ale nadal stereotyp o wspaniałej Ameryce przetrwał.

Co ciekawe, nie tylko wśród Amerykanów – kilka lat temu czytałem jakąś ankietę przeprowadzoną w Polsce. 97 proc. Polaków miało pozytywną opinię o Stanach. To był większy odsetek niż wśród osób ze Stanów. Zaskoczyło mnie to, że Polacy mają bardziej pozytywną opinię o Ameryce niż sami Amerykanie.


Jesteś nauczycielem angielskiego, więc pytanie samo się nasuwa: masz jakąś najlepszą, sprawdzoną metodę na naukę języka obcego? 

Mam takie szczęście, że od dzieciństwa mówię po polsku i po angielsku. Paradoksalnie, nie jestem więc najlepszą osobą, aby odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że to zależy od człowieka. Na pewno trzeba poświęcić dużo czasu i energii. Warto rozmawiać z ludźmi, według mnie, najlepiej z nativami. To nie jest oczywiście tak, że możesz mieć lekcje z nativem raz na tydzień przez godzinę i to wystarczy. Ok, to może coś pomoże, ale jak chcesz się nauczyć języka, to musisz to traktować poważnie. I albo musisz poświęcić dużo czasu, albo dużo pieniędzy, albo dużo czasu i dużo pieniędzy. Nie możemy też sobie wmawiać, że się wstydzimy mówić, bo wtedy już będziemy na przegranej pozycji. 


Skąd pomysł na książkę?

Koleżanka zawsze mi mówiła, że to, co mówię, jest naprawdę ciekawe i że powinienem  napisać książkę. Pomyślałem sobie, że nikt nie czyta książek, ale miałem tyle pomysłów, że zacząłem je spisywać. Zauważyłem też, że o rzeczach dla mnie oczywistych (jak np. przeciąg w Polsce) nigdy nikt nie mówił. Dlatego też postanowiłem spróbować dodać coś od siebie.


Kanał był naturalną kontynuacją książki?

W sumie, to tak. W pewnym momencie szukałem inspiracji, właśnie do książki, i zacząłem przeglądać kanały na Youtube. Znalazłem kanał Kasi Mecinski i zdziwiło mnie to, ile osób ogląda takie filmiki. A potem jak sam się w to bardziej wciągnąłem, właśnie przez kanał Fifty na Pół, to zauważyłem, że te filmy są naprawdę profesjonalnie zrobione i mają bardzo dużo wyświetleń.

To ciekawe, że po pierwsze, ludzie mogą coś takiego stworzyć od podstaw, a po drugie – pierwszy raz widziałem kogoś, kto miał tak samo jak ja. W Stanach w ogóle się nie mówi o Polsce i Polakach. W Polsce też bardzo rzadko mówi się o Polonii – jak już, to o takiej, do której należą nasi rodzice, a nie my. Pomyślałem sobie wtedy: czemu nie mówi się o nas? Znam pełno ludzi, którzy mają tak jak ja, a mimo tego nadal nie ma naszej dobrej reprezentacji w mediach.

To było dla mnie dużą inspiracją i pomyślałem: jak ona może to zrobić, to czemu nie ja? Przez całe życie widziałem rzeczy, które były dużą częścią mojego życia i mojej rzeczywistości, i nie mogłem z nikim o tym porozmawiać, bo ani Amerykanie, ani Polacy tego nie rozumieli. Ludzie w Polsce nie wiedzą nawet, jak bardzo “polscy” są.  Chciałem się po prostu podzielić tym z innymi.


Co było najtrudniejsze na początku tworzenia filmów?

Na początku nic nie wiedziałem o tworzeniu treści. Nie jestem jakiś technologiczny, nie umiałem nawet montować.  Po prostu nagrywałem to, co miałem w głowie i wrzucałem bez żadnej obróbki. Czasami się zdarzyło, że coś źle powiedziałem albo czegoś nie wiedziałam i musiałem nagrywać wszystko od początku. Przyszedł jednak taki moment, że pomyślałem: “wszystko jest dobrze oprócz tego jednego momentu”, więc zacząłem kombinować z programami do montażu. Trudne było dla mnie też mówienie do kamery, nie czułem się z tym dobrze. Bardzo przejmowałem się też tym, czy moje filmiki podobają się odbiorcom.  Szczególnie, że to jest internet i niektóre komentarze są naprawdę straszne. Doszedłem jednak do wniosku,  że to jest mój kanał i mogę nagrywać, o czym chcę. Zawsze staram się być szczery, być sobą i mówić to, co uważam i chyba właśnie to się ludziom podoba.


Twój kanał jest dość sarkastyczny – czy spotykasz się często z hejtem?

Teraz już nie. Wydaje mi się nawet, że na początku nie byłem wystarczająco sarkastyczny. I gdy mówiłem coś o Polsce, to robiłem to zbyt poważnie. Od razu dostawałem komentarze, że jak coś mi się nie podoba, to mogę wypierdalać z Polski i inne rzeczy w podobnym stylu. Dlatego postawiłem na tak duży sarkazm, którego tylko idiota by nie mógł zrozumieć.  Co więcej, akurat teraz oglądają mnie głównie ludzie, którzy mnie już znają. Myślę, że moi odbiorcy wiedzą, że to są żarty.


Co Ci daje tworzenie treści? 

To jest sposób, żeby się wyrazić. Lubię żartować, ale też lubię uczyć. Czasami moje filmiki są tylko śmieszne, albo w ogóle głupie, ale często ludzie po prostu mogą coś z nich wynieść – dowiedzieć się czegoś o angielskim albo poznać inną kulturę. I to mi się najbardziej podoba. 

Myślę, że to super, że dzięki mnie Polacy mogą zauważyć, że coś w ich zachowaniu jest bardzo polskie – bo rzadko się zdarza, że ktoś wychowany w innej kulturze, przychodzi do ciebie i mówi w twoim języku o rzeczach, które są unikalne tylko dla twojego kraju. 


Czy utrzymywanie się z tworzenia treści nie zabija trochę “funu”?

Niekoniecznie. Głównie z tego powodu, że mam teraz więcej czasu. Wcześniej uczyłam angielskiego przez wiele godzin i później dopiero brałem się za nagrywanie. Co więcej, nie wyobrażam sobie, żeby nagrywać w domu. Szczególnie dlatego, że lubię chodzić – więc moje filmy powstają po prostu podczas spacerów. Pracuję, a jednocześnie się relaksuję. Każda praca jest pracą, ale mam naprawdę ogromne szczęście, że mogę robić, to co lubię.


W porównaniu do innych twórców i twórczyń, swoje filmy wrzucasz dosyć regularnie. Trudno Ci utrzymać taką systematyczność? 

Wrzucam trzy nowe filmiki na Youtubie co tydzień. Dwa u mnie na kanale, ale też pracuje dla Instytutu Lingwistyki i u nich wrzucam jeden. Czy jest mi trudno? Nie. To są tylko trzy filmiki, w porównaniu do tego, jaką pracę mają inni ludzie, to ja mam super. Oczywiście, muszę mieć na nie pomysły – ale to nie jest dla mnie żaden problem. Szczególnie, gdy nagrywam o języku angielskim lub różnicach kulturowych – to zawsze znajdzie się jakiś temat.


Pomysł jest najważniejszy. 

Tak, to jest najważniejsze. Jak masz ten pomysł i co więcej, naprawdę się nim cieszysz, to możesz zacząć działać.

 

Nadia Królikowska
Nadia Królikowska

Nadia Królikowska - miłośniczka filmów, podróży, języków obcych i ciekawych rozmów z ludźmi. Lubi pracować wtedy, kiedy inni śpią. Absolwentka Zarządzania Mediami i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Jagiellońskim, obecnie studentka Reportażu i Dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim.

Odbierz wartościowy bonus przy zapisie do newslettera!

Wzór biznesplanu książki dla selfpublishera na 12 miesięcy! Będziemy Ci także regularnie (co wtorek) wysyłać ciekawe inspiracje dotyczące świata twórców online.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane w celu obsługi newslettera przez IMKER spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością (dawniej „IMKER KRZYSZTOF BARTNIK”) z siedzibą w Zamościu, ul. Szczebrzeska 55A, 22-400 Zamość, KRS: 0000967893, na zasadach opisanych w polityce prywatności. W każdej chwili możesz zrezygnować.

    Twoje dane są u nas bezpieczne. 🛡️